Aktualności
15 rocznica śmierci Jerzego Grzegorzewskiego
08/04/2020
W 15 rocznicę śmierci (9 kwietnia) wspominamy JERZEGO GRZEGORZEWSKIEGO (1939–2005) – reżysera, malarza i scenografa, jednego z najoryginalniejszych inscenizatorów polskiej sceny powojennej, dyrektora Teatru Narodowego w latach 1997–2003.
Na zdjęciu: Jerzy Grzegorzewski podczas prób Nocy listopadowej Stanisława Wyspiańskiego (premiera w Teatrze Narodowym 19 listopada 1997). Fot. Krzysztof Miller
Jerzy Grzegorzewski szedł drogą eksperymentów i poszukiwań formalnych.
Kontynuując tradycje polskiej awangardy XX wieku, tworzył autorskie, wielowymiarowe spektakle w swoistym stylu – jednak tym własnym językiem udawało mu się celnie komentować świat wokół, trafiać w nastrój chwili, omawiać najbardziej bieżące problemy.
Sam też tworzył scenografię. Budował unikalny, wyrafinowany plastycznie sceniczny świat – niejednokrotnie posługując się „obiektami znalezionymi”, wyjętymi z ich codziennego kontekstu (pantografy tramwajowe, wnętrza fortepianów i innych instrumentów muzycznych, stare sprzęty domowe), które po przetworzeniu zyskiwały nowy charakter i funkcję.
Grzegorz Niziołek pisał, że „Przedstawienia Grzegorzewskiego trzeba studiować jak pejzaże czy martwe natury, dlatego paradoksem wydaje się ich przemijalność …Grzegorzewski zawsze wyżej stawia realność przedmiotu niż jego symboliczne sensy. Obecność aktora waży więcej niż wykreowana przezeń rola. …Kategoria obecności staje się więc czymś, co zdaje się najlepiej opisywać teatr Grzegorzewskiego”.
„Najprościej można powiedzieć, że jest to suma indywidualnych perspektyw – aktorów, widzów, reżysera. Z materii ich pamięci rodzi się po wielokroć spektakl – w akcie tworzenia i odbioru. Na zachowaniu odrębności tych poszczególnych światów Grzegorzewskiemu bardzo zależy. Dlatego widzom ofiarowuje dar wolności, a aktorom – dar samotności".*
Jego przyjaciel z czasu studiów reżyserskich, a potem współpracownik w Teatrze Narodowym, Jan Skotnicki tak charakteryzował sposób pracy Grzegorzewskiego: „Czasami reżyserowi nie wyjdzie kawałek sceny i mówi: odłożę to, potem zrobię następne dwie, a potem wrócę do tej sceny. Do takich reżyserów Jerzy się nie zaliczał. …Jęczał jeden dzień, drugi dzień, pił herbatę, strasznie się męczył. Mówię: – Jurek, o co tobie chodzi? No, przestań jęczeć, do cholery. A on mówi: – widzisz, jest taki problem – ja nie wiem, czy ten parawan stoi tak czy tak, i póki tego problemu nie rozwiązał, nie poszedł dalej, był uparty jak wół. …bardzo uczciwy w swojej pracy, żadnego szalbierstwa w sobie nie tolerował. Pod tym względem był wzorem do naśladowania”.**
Jerzy Grzegorzewski był dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu i Teatru Studio w Warszawie. Po długoletniej odbudowie Teatru Narodowego ze zniszczeń wywołanych pożarem, w roku 1997 objął jego dyrekcję artystyczną, na nowo sformował zespół. Zdawał sobie sprawę, że opinia publiczna nieufnie przyjmuje „wiecznego awangardystę” na czele narodowej sceny, jednak pod jego rządami ożyła na tej scenie i tradycja. Premierą Nocy listopadowej zainaugurował działalność nowego Narodowego jako „Domu Wyspiańskiego”. Na utworach Stanisława Wyspiańskiego budował też program – co sezon pojawiały się kolejne premiery: Sędziowie, Wesele, Akropolis, HAMLET Stanisława Wyspiańskiego. Zaprosił do współpracy swoich poprzedników: Kazimierza Dejmka, Adama Hanuszkiewicza; mistrza pantomimy Henryka Tomaszewskiego, uznanych twórców, takich jak: Tadeusz Bradecki, Kazimierz Kutz, Ryszard Peryt, Janusz Wiśniewski.
Rezygnując z dyrekcji w 2003 roku, Grzegorzewski pozostał reżyserem Teatru Narodowego; jego Duszyczkę według utworów Tadeusza Różewicza utrzymujemy w repertuarze do dziś.
Ze względu na wprowadzony stan epidemii i czasowe zawieszenie działalności Teatru, nie możemy uczcić piętnastej rocznicy śmierci Jerzego Grzegorzewskiego tak, jak wcześniej planowaliśmy. We współczesnej historii narodowej sceny wybitny artysta odcisnął mocne piętno i niezmiennie pozostaje w naszej pamięci.
Na zamówienie Teatru Narodowego powstaje pierwsza biografia artysty. Autorka Maryla Zielińska tak rozpoczyna swoją książkę:
Jerzy Grzegorzewski – wybitny artysta, unikalny człowiek, twórca autorskiego teatru. Jednym z zagadnień, które trwale zaprzątały mu głowę było, jak aktor ma wejść i zejść ze sceny. Jak uniknąć banału powiązania ruchu z wygłaszaną kwestią? Co to znaczy więc powołać i odwołać postać w takiej a nie innej kondycji, w tej konkretnej przestrzeni, w tym dokładnie momencie? Co się wydarza pomiędzy? Co to jest „to”?
Kochał życie, uwielbiał poddawać je kreacji – też ze wstrętu do banału, z wrodzonego poczucia humoru, z uwielbienia dla artystów, także dla artystów życia. Wyznał w radiowym wywiadzie: „właśnie tak ułożyłem sobie to życie z pewną swobodą”. *** […]
„Cóż to jest owo «to»?” – pytał Iwan Iljicz, bohater jednego z przedstawień Grzegorzewskiego, w przeczuciu pewnej śmierci – „wszystko to było «nie» to, wszystko było straszliwym, ogromnym oszukaństwem, zasłaniającym życie i śmierć”.
„To” było też dziełem sztuki, którego twórcą był Jerzy Grzegorzewski. Głęboko przeżywał wszystkie przejawy ludzkiego talentu. Podobnie jak rzeczywistość i własne doświadczenia. Inspiracje stąd czerpane przekładał na swój język teatru, kondensując treść do esencji. „To” było „jak jakiś nabój wysokiej marki eksplozywności, leżący spokojnie na łące”****, potrzebowało współpracowników i odbiorców, by w pełni zaistnieć. Komunikacja w jedną i drugą stronę odbywała się wyboistą drogą sukcesu i odrzucenia.