Aktualności
Polskie piekło i polskie niebo. Rozmowa z Janem Englertem
28/10/2015
„Ten tekst mnie uwiera” – mówi Jan Englert, reżyser Kordiana Juliusza Słowackiego, premiery, która odbędzie się w dniu 250 rocznicy powstania Teatru Narodowego.
Kordian towarzyszył mi od szkoły. Już wtedy niejako się z nim identyfikowałem. Pamiętam, że kłóciłem się z polonistą, o to, czy jest to dramat narodu czy jednostki. Później moje myślenie o tekście i o bohaterze znacznie ewoluowało. Siłą rzeczy Kordian się ze mną starzeje.
Ten dramat Pana uwiera?
Uwiera, tak. Uważam, że to, co wielu uważa za słabość tego tekstu, a mianowicie niemal filmowy montaż scen, brak linearnego rozwoju akcji – to jest coś, co daje niezwykłe możliwości interpretacyjne.
Jaki jest zamysł scenariusza?
Inscenizuję polskie piekło i polskie niebo. Przygotowanie, scena otwierająca Kordiana daje mu klamrę metafizyczną, na dodatek w niemal kabaretowej formie. Mam poczucie, że uczestnicząc w naszej rzeczywistości, biorę udział właśnie w kabarecie, kabarecie w wymowie raczej absurdalnym niż tragicznym. A dramat Słowackiego czytany przez absurd wydaje mi się niezwykle współczesny.
Na scenie będzie trzech Kordianów…
Rozliczam dzisiejszego Kordiana z moim Kordianem z liceum. Wówczas nie miałem wątpliwości, że trzeba zginąć za ojczyznę. A teraz nie wiem, czy przypadkiem nie jest konieczne, by być Jankiem, co psom szyje buty.
Nawet fanatycy w Polsce nie są bezkompromisowi. Pełno za to niekonsekwencji. Zachwycamy się własnymi porażkami, modlimy do własnych klęsk. Ale z drugiej strony nie można nie zauważyć, że klęski miały swoje znaczenie – nie materialne, lecz duchowe. Kłopot z rozliczeniem naszej historii polega na bałaganie w kryteriach oceny. I nie chodzi o bałagan polityczny, tylko o dzisiejszą dezintegrację myślową i emocjonalną. Zresztą jest to podobne do bałaganu Królestwa Polskiego. Nagle dostaliśmy od cara wolność i kompletnie nie umieliśmy sobie z nią poradzić. Okres Królestwa jest okresem największego rozchwiania poglądów politycznych i moralności. Mało kto wie, że pieśń „Boże, coś Polskę” została napisana na zamówienie wielkiego księcia Konstantego na cześć cara Aleksandra I, a w refrenie śpiewano: „Naszego Króla zachowaj nam Panie!”. Polskie paradoksy, którymi zajmowali się i Gombrowicz – bardziej krytycznie, i Mrożek – bardziej prześmiewczo, ciągle w nas siedzą. Zmieniają się ustroje, zmienia się determinacja wynikająca z układów politycznych, ale my, my jesteśmy nie do naprawienia. Nie wyciągamy żadnych wniosków z niczego, kompletnie z niczego.
Premiera odbędzie się 19 listopada, w dniu 250 rocznicy utworzenia Teatru Narodowego. Dlaczego Kordian?
Na 200-lecie Teatru Narodowego Kordiana przygotował Kazimierz Dejmek. Spuścizna teatralna jest dla mnie bardzo ważna, tak jak oddanie hołdu dotychczasowym doświadczeniom teatru romantycznego. W ten sposób spłacam swój dług. Widzowie, którzy interesują się teatrem, będą mogli dostrzec w inscenizacji ledwo zauważalne odwołania do wcześniejszych przedstawień.
Z jednej strony wydaje się, że zachowuje Pan dystans wobec projektu Kordian, a z drugiej okazuje silne emocje.
Spośród utworów teatralnych, z którymi miałem w życiu do czynienia, ten tekst jest dla mnie chyba najbardziej frapujący. Nigdy nie zagrałem Kordiana, zawsze chciałem, więc go reżyseruję.
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Kordian →
Premiera: 19 listopada 2015 w 250 rocznicę powstania Teatru Narodowego, Sala Bogusławskiego
Na zdjęciach: próby do Kordiana; u góry – na pierwszym planie: Jan Englert, na drugim planie: Anna Grycewicz (Laura II), Oskar Hamerski (Car), Grzegorz Małecki (Konstanty); na dole: Tomasz Wygoda (choreografia), Marcin Przybylski, Dominika Kluźniak (Wioletta), Joanna Gryga (Wioletta), Milena Suszyńska (Wioletta), Jan Englert, Paweł Paprocki.. Fot. Tomasz Urbanek / East News