Aktualności
Recenzje „Zemsty nietoperza”
08/02/2019
Opinie i recenzje po premierze Zemsty nietoperza Johanna Straussa w reżyserii Michała Zadary pod kierownictwem muzycznym Justyny Skoczek:

„...może to jednak nie jest spektakl sezonu, ale niewątpliwie najlepsza od lat praca Michała Zadary, a przede wszystkim kolejny triumf zespołu Teatru Narodowego.”
„Zatem serwuje nam Zadara garść obserwacji może nieszczególnie odkrywczych, ale w świecie operetki Straussa mieszczących się bez większych trudności. [...] Wcześniej bywa jednak naprawdę śmiesznie (choć przedstawienie rozpędza się w nieprzesadnym tempie) i naprawdę olśniewająco. Zasługa w tym Zadary, bo zapanował nad całością, ale głównie jednak znakomitej choreografki Eweliny Adamskiej-Porczyk oraz Justyny Skoczek, która objęła kierownictwo muzyczne i od fortepianu poprowadziła świetny kameralny zespół. Muzyka Straussa płynie, sprawdza się też nowe tłumaczenie Skoczek i Zadary...” – ocenia Jacek Wakar na łamach „Kultury Liberalnej”. Czytaj więcej →
„Operetka jest gatunkiem niezwykle wymagającym, zarówno dla reżysera, jak i aktorów. Zadara wywiązuje się ze swojego zadania po mistrzowsku, uwspółcześnia bulwarową historyjkę nienachalnie, troszcząc się bardzo o zachowanie prawdopodobieństwa. Niczym krawiec dba, by wszystkie nitki fabuły zostały starannie powiązane (np. Ukrainki rozmawiają po rosyjsku, CBA spuszcza się po linach, powtarzając patent czyściciela szyb itd.). Jest to uwspółcześnienie dokonane grubą krechą, ale zasada umiaru i stosowności nigdzie nie zostaje przekroczona. W przypadku bulwaru, będącego źródłem komizmu Zemsty, to wielka zaleta spektaklu. Pomaga w tym oczywiście nowe, bardzo dobre tłumaczenie libretta, dokonane przez Zadarę i Skoczek. Jeśli jesteśmy przy kierowniczce muzycznej spektaklu, to należą jej się same peany: warstwa muzyczna spektaklu to mistrzostwo! Aktorzy Narodowego – nie śpiewacy, podkreślmy to – radzą sobie z trudną materią muzyki Straussa – rzec by można – koncertowo. Nawet ci, którym opatrzność nie dała wybitnego wokalnego talentu. [...] Brawa należą się też twórcom kostiumów, Julii Kornackiej i Arkowi Ślesińskiemu oraz autorce kolejnej już, świetnej choreografii, Ewelinie Adamskiej–Porczyk. [...] Proste libretto w ujęciu Zadary stało się krzywym zwierciadłem, w którym mamy okazję przejrzeć się naprawdę. To, co w nim widać, jest wprawdzie niezbyt komfortowe, ale ironia, szczery śmiech i farsowa konwencja pozwalają nam jakoś zatrzymać wzrok na swoim niezbyt miłym odbiciu dłużej niż przez chwilę” – stwierdza Tomasz Domagała w portalu domagalasiekultury.pl. Czytaj więcej →
„Największym walorem warszawskiej Zemsty… jest oprawa muzyczna przygotowana przez Justynę Skoczek (ona jest też obok Michała Zadary autorką całkiem zgrabnego tłumaczenia). Zachowuje ogień, temperament, radość i humor Straussowskiego arcydzieła, co nie jest w Narodowym łatwe do osiągnięcia w sytuacji, kiedy trzymanie w ryzach rytmicznych aktorów zabiera prowadzącej spektakl przy fortepianie Skoczek mnóstwo energii – czujność, by śpiewający aktorzy nie rozminęli się w tempach zdaje się być najważniejsza. Pomimo tego warstwa instrumentalna jawi się jako nasycona brzmieniem i ekspresją właściwą dla słynnych operetkowych tematów. Choć przypomnijmy, że dla Gustawa Mahlera dzieło Straussa było niczym innym jak operą komiczną. Utarło się mówić, że słuchając muzyki Straussa nasza rzeczywistość przestaje być tak ciemna, mroczna i pozbawiona piękna, jak się w istocie wydaje. Czy w tym przypadku tak jest, musicie się Państwo przekonać sami, ale na swój własny rachunek” – o przedstawieniu pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Wszystkich. Czytaj więcej ↔
„Zadarowa adaptacja klasycznej operetki, drastycznie zmieniająca pierwowzór, przedstawia się w formie trudnej do określenia. Miażdży, rozgniata, masakruje klasyczny kanon wystawienia, interpretacji, recepcji. Demokratycznie miesza style, czerpie zewsząd, łączy wszystko: politykę, popkulturę, różne orintacje, różne światy współczesne. Jest pastiszem, radosnym, nieprofesjonalnym śpiewaniem, trochę kabaretem, ciut musicalem. Farsą, lekką nader komedią. Najwięcej teatrem. Najmniej sztuką wysoką. Tworzy współczesny estetyczny kogel-mogiel. Każdy zobaczy w niej co innego. Każdy może się śmiać z innego powodu. Ze swego poziomu oczekiwań. I jeśli publiczność się śmieje, to z samej siebie się śmieje. Jak u Gogola. Teraz u Zadary” – czytamy w portalu okiem-widza.blogspot.com (Ewa Bąk). Czytaj więcej →
O kreacjach aktorskich:

„Najwięcej jednak zależy od aktorów Teatru Narodowego. Oni nie pierwszy raz jako zespół odnoszą wielkie zwycięstwo. Mocne słowa są tu jak najbardziej na miejscu. [...] Teatr Narodowy jest w tej dziedzinie od lat w czołówce, co pokazywały spektakle różnych konwencji – od Dziadów Nekrošiusa i Kordiana Englerta, przez Soplicowo i Ułanów Cieplaka, po muzyczny seans z piosenkami Waitsa w reżyserii Marcina Przybylskiego. Zemsta nietoperza nie odstaje w tej dziedzinie od największych osiągnięć Narodowego. Trzeba docenić wspólny wysiłek aktorów, sprawdzających się właśnie razem, pracujących nawzajem na swój sukces. Śpiewają zwykle dobrze, a jak nie, to przynajmniej umiejętnie grają, że śpiewają. Tańczą doskonale, w tłumie każda/każdy jest inny. Trzeba pamiętać też, że pierwsze skrzypce w Zemście nietoperza grają ci, którzy w Narodowym dotychczas nie mieli wielkich zadań. Wieczór należy do Anny Lobedan olśniewającej aktorsko i wokalnie. Do tego świetni Wągrocka, Rusin, Gorodeckaja, Oskar Hamerski, Paweł Paprocki (do niego należy najbardziej błyskotliwa etiuda spektaklu) i inni. To jest widowisko młodych, którzy dają mu swoją siłę i energię i sprawiają, że mimo zastrzeżeń Zemsta nietoperza jest przyjemnością. Przy tym znać, że i aktorom granie w tym sprawia frajdę, a to wcale nie zawsze musi być regułą”. (Jacek Wakar, „Kultura Liberalna”. Czytaj więcej → )
„O pysznym aktorstwie można by mówić godzinami. Trudność grania operetki polega na tym, że oprócz tego, że trzeba grać niezwykle złożoną i wymagającą precyzji farsę, to jeszcze trzeba przy tym tańczyć i śpiewać, co rusz przechodząc z głosu muzycznego na mówiony. To wielkie wyzwanie dla artystów sceny. W tradycyjnej operetce zazwyczaj śpiewa się wspaniale, ale już gra aktorska polega na staniu na proscenium w toczku z piórami i wdzięczeniu się do publiczności. W Narodowym jest zupełnie inaczej: wspaniała jest ukrywana dotąd przez dyrektora Englerta (z niewiadomych przyczyn) w czeluściach narodowej sceny Anna Lobedan jako Rozalinda (co za głos!), czaruje dezynwolturą i lekkością rysunku postaci Mateusz Rusin, znakomity jest nieco grubiański naczelnik więzienia, Frank, Pawła Paprockiego (cóż za wspaniała etiuda «kacowa» na początku III aktu!), czy nonszalanckie siostry Ukrainki, walczące o lepszą przyszłość w brawurowej interpretacji Ewy Konstancji Bułhak i Marty Wągrockiej”. (Tomasz Domagała, domagalasiekultury.pl. Czytaj więcej → )
„Taka energia, taka najczystsza rozrywka zdarza się w teatrze niezwykle rzadko. Reżyser przeniósł akcję sztuki do stolicy i uwspółcześnił przekład (również arii), dzięki czemu z mocnym przymrużeniem oka pokazał, jak się bawi «warszawka». Cały zespół Narodowego spisał się wyśmienicie, ale warto wymienić takie nazwiska, jak: wspaniała Anna Lobedan, brawurowy Karol Dziuba, nie do opisania Mateusz Rusin i creme de la creme Oskar Hamerski - nic dziwnego, że finiszują przy owacjach na stojąco. Jednak największe zachwyty należą się Pawłowi Paprockiemu za etiudę więzienną na otwarcie trzeciego aktu. Chapeau bas!”. (Maja Margasińska, naszemiasto.pl; e-Teatr. Czytaj więcej → )