Aktualności
„Komediant” – recenzje po premierze
24/05/2023
Przedstawiamy wybór recenzji i opinii po premierze Komedianta→ Thomasa Bernharda w reżyserii Andrzeja Domalika:
Jerzy Radziwiłowicz (Bruscon) w Komediancie Thomasa Bernharda w reżyserii Andrzeja Domalika. Fot. Marta Ankiersztejn
„Wszystkich, którzy jak ja czekali na Jerzego Radziwiłowicza w roli Bruscona w Komediancie Thomasa Bernharda, zapewniam – było warto – pisze Jacek Wakar na swoim blogu. – Wielki aktor poszedł zupełnie inną drogą niż jego legendarni poprzednicy z Tadeuszem Łomnickim na czele. Stworzył przejmujący portret człowieka, który wydrążonymi oczami patrzy na odchodzenie swojego świata. Złamanego artysty, a dopiero potem tyrana terroryzującego bliskich.
(…) Bruscon Radziwiłowicza z rzadka wybucha wściekłością, bo swą rozpacz kieruje w siebie. Przyjeżdża do koszmarnego Utzbach z poczuciem, że tu się wszystko skończy. Jego świat, gdzie kiedyś święcił tryumfy, jego teatr, co przecież naprawdę był całym światem.
(…) Jerzy Radziwiłowicz trzyma Bruscona jak najdalej od jednoznaczności. Wie, że bohater ten nie ma szans na rozgrzeszenie, ale przynajmniej ja wstrzymam się przed ostatecznym jego potępieniem. Radziwiłowicz stroni od spektakularnych wybuchów, jakimi swą kreację szpikował Łomnicki. Kieruje swą uwagę nie ku światu, ale ku samemu Brusconowi. Buduje krok po kroku groteskowe studium wewnętrznego rozpadu aktora, umieranie świata staje się tylko jego pochodną.
(…) Wielka, choć na wskroś powściągliwa kreacja Jerzego Radziwiłowicza nie powstała w próżni. Nie byłoby jej bez dyskretnej reżyserii Andrzeja Domalika, umiejętnie rozkładającego akcenty w relacjach między postaciami, przestronnej, a mimo to przytłaczającej scenografii Jagny Janickiej, a przede wszystkim bez pozostałych wykonawców. Rzecz jasna pozostają w tle, ale to do nich mówi i z nimi żyje Bruscon z Narodowego. Arkadiusz Janiczek w samym słuchaniu i w wyrazie twarzy zawiera prostą siłę Właściciela Gospody, udowadniając, jak niewiele potrzebuje, by zbudować intensywną sceniczną obecność. Jego żona (Kinga Ilgner) ma ledwie kilka błysków, ale je wykorzystuje. Zuzanna Saporznikow całą egzystencję Sary zamyka w oczach w chwili, gdy pojawiają się w nic łzy. Debiutujący w roli Ferruccia Hubert Łapacz już dziś jest bardzo plastycznym aktorem. Lepiony przez Bruscona wyłamuje się z malowanego przez niego obrazu. Aleksandra Justa jako żona Bruscona jest jak dziwna marioneta, dawno niezdolna do prawdziwego życia.
Końcem jest zastygnięcie. Nic się nie da zrobić. Bruscon i jego świat powoli odchodzą, trwa umieranie. Komediant z Narodowego i wielka rola Jerzego Radziwiłowicza mocno przypominają, że teatr jest albo przynajmniej bywa bardzo poważną sprawą”. Czytaj więcej →
„Rola Radziwiłowicza wydaje oparta na przeciwieństwach. Aktor raczej stawia pytania, niż daje odpowiedzi. Jego Bruscon jest groźny i śmieszny, budzi wstręt, ale też współczucie – zauważa Malwina Głowacka w portalu teatralny.pl. – Czy należy go traktować jako okrutnego tyrana, czy wymagającego zbyt dużo perfekcjonistę? Czy bardziej przypomina szmirowatego aktorzynę, który ma manię wielkości, czy odsuniętego na boczny tor artystę, noszącego ślady dawnej świetności? A może istnieje inna jeszcze interpretacja? Może Bruscon jest de facto psychopatą, któremu tylko wydaje się, że jest wielkim aktorem, a rodzina sparaliżowana przez strach gra wyznaczone przez niego role. Cienka granica między geniuszem a szaleństwem fascynowała Bernharda, czemu dał wyraz w prozie i tekstach teatralnych.
Finał robi naprawdę mocne wrażenie. (...) Żałosna i dojmująca klęska Bruscona. Teatr jest źródłem cierpień, momenty euforii są rzadkie. A ponieważ dla Bruscona teatr jest wszystkim i wszystko jest teatrem, to diagnoza Bernharda zdaje się do bólu okrutna. Co mu pozostaje? Czekanie na śmierć. Nic więcej. Bezsilność, rezygnacja i przerażenie, które odbijają się w oczach Jerzego Radziwiłowicza, mówią wszystko”. Czytaj więcej →
„Bruscon z Komedianta Thomasa Bernharda w kreacji Jerzego Radziwiłowicza tkwi w pułapce wstrętu, z której nie ma ucieczki – notuje Tomasz Miłkowski w „Dzienniku Trybuna”. – Taki jest od samego początku, od pierwszej porywającej maestrią wykonania sceny, kiedy pojawia się w zaniedbanej salce oberży w Utzbach. (...) od początku wie, że świat został źle wymyślony razem z nim samym, że katastrofa nie tyle wisi w powietrzu, ile już się dokonała. Ogarnięty bezbrzeżnym rozgoryczeniem i wyczerpaniem próbuje wykrzesać z siebie odrobinę energii. (...) Jerzy Radziwiłowicz ukazuje Brusconowskie obrzydzenie światem po mistrzowsku, nikomu nie postanie w głowie myśl, że ten świat godzien jest lepszego potraktowania”. Czytaj więcej →
„Wczorajsza premiera to piękny Bernhardowski spektakl, dojmujący mozolnym zmaganiem się Bruscona/Radziwiłowicza ze sobą, światem, niemożnością przekroczenia ograniczeń, w rozpaczliwych próbach wyłuskiwania odprysków nadziei. Zmaganie aktora (i aktora) jest tak wiarygodne, prawdziwe w usiłowaniu przebicia, pokonania niemocy, że wywołuje skrajne emocje – od współczucia, przez niechęć, gniew, po rozumienie przekleństwa jego sytuacji. Jednocześnie też Andrzej Domalik uwypuklił bolesność relacji. Dał głos niemal bez głosu wszystkim pozostałym postaciom życiowego uwikłania w powiązania rodzinno-profesjonalne, uwikłania pełnego sprzeczności, z piętnem, jakie na nich odcisnął Bruscon. I to, że Sara, Ferruccio, Pani Bruscon, ale też małżeństwo karczmarzy – wszyscy oni niemal nie mówią, odzywają się rzadko i oszczędnie – wypada przejmująco. Milczenie właściciela Gospody jest inne niż żony, córki, syna Bruscona. Płynie z niezrozumienia tego, co się dzieje, czego od niego chce przyjezdny aktor. W tej oszczędności słów wyczuwa się też chwilami podskórną złość, z którą być może wygrywa pokora. [Arkadiusz] Janiczek oddaje to w sposobie słuchania, gestach, patrzeniu, w tym, jak idzie przez scenę. Potrafi powściągnąć emocje, trzymać je na wodzy. Dla mnie rola Janiczka jest wielką radością, bo potwierdza to, co wiem od dawna – sprawdza się On zawsze, jest wyrazisty bez względu na to, kogo gra. Potrafi z ról uczynić kreacje. Cieszę się, że był moim studentem, że mogliśmy razem pracować.
Bolesność relacji to ta druga płaszczyzna, którą reżyser z wrażliwą wnikliwością podnosi, odsłania przed widzem – dramaty uwięzienia w bolesnych związkach odbierają w skrajnych sytuacjach zdolność wydobywania, znajdowania słów. Zostaje milczenie i gest. To jest bardzo Bernhardowskie i przenika przecież może najbardziej Autobiografie. Ola Justa wstrząsa nie tylko brakiem słów, ale też dławionym, wpychanym do wewnątrz kaszlem, który w końcu wybucha jak od lat dławione uczucia, upokorzenia, bezradność. Piękna rola – od pierwszego aktu, kiedy Justa w czerwonej sukni i rudej peruce z talerzem na głowie wchodzi milcząca na scenę. Kończy w akcie drugim kaszlącym, niepohamowanym wrzaskiem. Niemal za chwilę zapada ciemność.
Sara, Zuzanna Saporznikow, wypełniona traumą, nakładającą się od wczesnego dzieciństwa, ciałem, twarzą, spięciem mięśni pokazuje jak bardzo jest martwa, zastygła w niemożności wyrwania się z opresji roli, w jaką wepchnął ją los/ojciec? Twarde, bose kroki, sztywno uniesione ramiona, niemal zupełny brak sprzeciwu wobec tyranii ojca – Jej gra porusza. I wreszcie chcę koniecznie podkreślić świetny, wspaniały debiut Huberta Łapacza w roli Ferruccia. Zachwyca pewnego rodzaju naiwnością, którą Ferruccio chroni się, w którą ucieka, kryje się przed tym, na co nie ma sposobu. A może jeszcze jest na tyle młodzieńczy, że ma wiarę w niezależność mimo wszystko.
W tym mrocznym popołudniu w Utzbach, nad którym przetacza się burza i świński odór, jasnym punktem jest Kinga Ilgner – żona właściciela gospody. Jej wejścia na scenę na chwilę zapalają światło” – zauważa Maja Komorowska na swoim profilu na Facebooku. Czytaj więcej →
Zuzanna Saporznikow (Sara), Jerzy Radziwiłowicz (Bruscon) w Komediancie Thomasa Bernharda w reżyserii Andrzeja Domalika. Fot. Marta Ankiersztejn
„Bruscon to wielka rola Jerzego Radziwiłowicza. Oglądamy nie tylko ekspresyjnie odegrany monodram, dwie godziny skupiania uwagi na sobie. Nade wszystko jesteśmy świadkami rozrachunku aktora z teatrem, z własną sztuką, ale i ze społeczeństwem – zauważa Krzysztof Biedrzycki w „Więzi”. – Radziwiłowicz wydobywa z postaci komedianta jej niejednoznaczność. Bywa złośliwy i straszny, kiedy indziej jednak choćby drgnienie głosu, ledwo zauważalny gest sprawiają, że spod maski tyrana ukazuje się twarz kogoś cierpiącego, przeszytego lękiem. A zarazem ujawnia się śmieszność tej postaci, groza jest w istocie groteskowa, lecz śmiech zamiera, gdy widzi się ponure konsekwencje bezwzględnej władzy człowieka, który z małości próbuje uczynić wielkość.
Radziwiłowicz tak gra, żeby wydobyć dwojakość destrukcji, którą czyni Bruscon. Najpierw jako komediant. Ta rola jest swego rodzaju antologią gestów i głosów teatralnych. Bez ostentacji, dyskretnymi, ale zauważalnymi chwytami Radziwiłowicz swoją grą pokazuje różne postaci współczesnego polskiego teatru. Nie w celu parodiowania, ale po to (tak to odczytuję), by w postaci Bruscona zawrzeć wszystkie lęki i niespełniania sztuki aktorskiej. Zwłaszcza jednak jej nieodparcie przemocowy charakter: wobec innych grających i wobec widowni
(…) Komediant w Teatrze Narodowym to spektakl o grze i władzy. O teatrze, który jest grą, ale i grze międzyludzkiej, która staje się teatrem. Nie wiemy, kiedy Bruscon jest aktorem, a kiedy nim przestaje być. Ale i wszyscy inni wchodzą w jakieś role. Mamy do czynienia z nieustannym udawaniem. Gra przechodzi jednak w napięcie władzy-poddaństwa. Bruscon przede wszystkim rządzi, a inni mu ulegają”. Czytaj więcej →
„Jerzy Radziwiłowicz trzyma widownię w garści, skutecznie ją magnetyzując, dozuje napięcie, jest natarczywie, wszechobecnie nieznośny, kreując namacalną, duszną atmosferę, wręcz fizycznie odpychającą od Bruscona. Owa ciężka klaustrofobiczność, w psychologicznym i socjologicznym znaczeniu, dominuje. Radziwiłowicz zbudował postać, do której trudno czuć coś innego, niż coraz bardziej ciążącą niechęć, przechodzącą nawet we wstręt, choć aktor daje szansę i tym, którzy chcą się na spektaklu przede wszystkim bawić, perfekcyjnie rozpinając rzecz między groteską a tragedią. W końcu, jak mówi Bruscon - „teatr ma irytować, a nie być przyjemnym", a Radziwiłowicz tka wokół tej frazy fascynujący aktorski esej, traktat o patetycznym bufonie, który rozpaczliwie stara się ocalić artystyczny sens kończącego się właśnie życia. (...) Bruscon w interpretacji Radziwiłowicza płynnie przechodzi z incydentalnych mizoginii („aktorki to kule u nogi teatru") w permanentną mizantropię, znakomicie balansując emocjami, jak na tragifarsę przystało. To kreacja wielka, dopełniona co do ostatniego słowa i gestu, godna niekwestionowanego mistrza narodowej sceny” – podkreśla Tomasz Mlącki w Dzienniku Teatralnym. Czytaj więcej →
„W zamiarze Radziwiłowicza odnajduję intrygującą próbę przeczytania Bernharda wbrew przyjętej tradycji. Aktor próbuje nadać swojej postaci mniej gniewny, a bardziej melancholijny ton. Jakby w Brusconie silnie buzowało już przeczucie nieodwołalnej, życiowej i artystycznej katastrofy, z którą można się tylko pogodzić. Szamotanina, ataki furii stopniowo ustępują, ale w ten sposób wymowa tekstu staje się jeszcze ciemniejsza. W bezradności i smutku, przezierających przez rolę Radziwiłowicza, dostrzegam dość śmiałe, chwilami poruszająco szczere, wyznanie o sensie jego zawodu” – mówi Jakub Moroz w rozmowie na temat spektaklu w „Raptularzu e-teatr.pl”. Czytaj więcej →
„Mamy wybitną rolę Jerzego Radziwiłowicza, którego Bruscon jest przemocowym despotą i jednocześnie wzbudzającym litość loserem, poruszającą rolę Sary – Zuzanny Saporznikow i udany debiut Huberta Łapacza w roli Ferrucia” – pisze Rafał Turowski na swoim blogu. Czytaj więcej →
Zuzanna Saporznikow (Sara), Hubert Łapacz (Ferruccio), Aleksandra Justa (Pani Bruscon), Jerzy Radziwiłowicz (Bruscon) w Komediancie Thomasa Bernharda w reżyserii Andrzeja Domalika. Fot. Marta Ankiersztejn
„Jerzy Radziwiłowicz w roli Bruscona fantastycznie skupia uwagę publiczności i prowadzi narrację. Uwodzi nie tylko widzów, ale i pozostałe postaci, które pozostają w zasadzie nieme, wypowiadają po kilka słów wtedy, gdy jest to nieuniknione. Niesamowity kunszt aktorski widać znakomicie, gdy Radziwiłowicz subtelnie łączy pełną powagę i dostojeństwo bohatera z wątkami komediowymi. Groteskowość postaci jest zniuansowana. W drugiej części spektaklu manipulatorstwo i różne formy przemocy, które stosuje Bruscon, stają się wręcz przerażające, zwłaszcza w relacji reżyser–aktor. (…) Charakterystyczny dla Bernharda główny bohater z długimi monologami nie jest jedynym wymagającym zadaniem aktorskim. Arkadiusz Janiczek w roli Właściciela Gospody fascynuje zaangażowaniem w patrzenie na Bruscona i słuchanie go. Sara, córka aktora, jest chyba najtragiczniejszą postacią. Zuzanna Saporznikow oddała jej wewnętrzny ból, skutek przemocowych relacji z ojcem, w bardzo wzruszający i skondensowany sposób. Przeciwieństwem Sary jest Ferruccio, mniej inteligentny od niej brat. W tej roli pojawia się gościnnie w Narodowym Hubert Łapacz, który ma niesamowite zdolności komediowe (świetna scena, kiedy bawi się z boku maskami, liże szafę, zupełnie odciągając uwagę od monologu Radziwiłowicza). Ta tragikomiczna postać zapada w pamięć. Pani Bruscon w wykonaniu Aleksandry Justy i Kinga Ilgner jako Żona Właściciela Gospody, choć wypowiadają zaledwie zdanie czy słowo, znakomicie zakomunikowały swą obecność innymi środkami” – zaznacza Kinga Senczyk z „Nowej Siły Krytycznej”. Czytaj więcej →
„W istocie można odnieść wrażenie, że to relacje rodzinne często stają się dominującym tematem poszczególnych części spektaklu i to właśnie w interakcjach z grającą córkę Zuzanną Saporznikow, a także wcielającym się w rolę Ferruccia Hubertem Łapaczem Jerzy Radziwiłowicz staje się najbardziej przejmujący. Jest to widoczne zwłaszcza w dwóch scenach . W pierwszej, niezwykle dramatycznej, gdy w swoim despotyzmie, frustracji i rozczarowaniu doprowadza Sarę do łez. I w drugiej – najbardziej komicznej, w której, podczas próby z synem Bruscon chwali go, a ten od razu nabiera pewności siebie. Zmienia swoją postawę, sposób poruszania się, a nawet siedzenia. Łapacz nie tylko świetnie odgrywa rolę zahukanego chłopca, ale z pewną rozbrajającą prostotą pokazuje, jak ważne dla dziecka były słowa uznania usłyszane od ojca – nawet jeśli jego komplementy są tak naprawdę szpilkami” – pisze Konrad Rawski w portalu Teatrologia.info. Czytaj więcej →
„Radziwiłowicz zaś sprawnie balansuje między dramatem i komedią. Ciekawsze jest coś innego – duch czasu i reżyser wydobywają na plan pierwszy statystów tej historii, czyli towarzyszącą Busconowi w objeździe, terroryzowaną rodzinę (Aleksandra Justa, Zuzanna Saporznikow i Hubert Łapacz), ofiarę jego frustracji i życia w iluzji. Sceny rodzinne w tym spektaklu wywołują wręcz fizyczny ból, a finał – ulgę” – notuje Aneta Kyzioł w „Polityce”. Czytaj więcej → / Czytaj w portalu e-teatr →
„Reżyser przedstawienia Andrzej Domalik do wielkich tekstów podchodzi z wielkim szacunkiem. Nie pierwszy raz ogląda się klasyczny i bardzo udany teatr w jego wykonaniu. Nie eksperymentuje, stawia na dyscyplinę, estetykę i talenty aktorów. Jerzy Radziwiłowicz w swojej roli jest perfekcyjny. I nie chodzi tylko o rzadko dziś spotykaną dykcję, ale też interpretację tekstu. Który choć opowiada o jakiejś niemieckiej prowincji, czasami idealnie pasuje do opisu polskiej rzeczywistości. Wytyka zaściankowość i ignorancję historyczną (w gospodzie do dziś wisi portret Hitlera).Czekając na odegranie wieczornego spektaklu, Bruscon swoim zachowaniem robi przedstawienie sam z siebie. Dobrze wymyślona i prosta scenografia oraz klasyczne kostiumy Jagny Janickiej stają się wspaniałą oprawą dla gry Radziwiłowicza” – pisze Jakub Panek w portalu Wp.pl”. Czytaj więcej →
„Inscenizacja podkreśla dramat Bruscona, osoby-instytucji, która jest odpowiedzialna za członków rodziny, za teatr, za sztukę. Ma odwagę, aspirację, ambicję tworzenia. Ukazuje klęskę artysty, porażkę człowieka, przewagę świata obojętnego na los człowieczy, podkreśla prymat realiów codzienności nad fajerwerkami spowodowanymi kontaktem ze sztuką. Demaskuje daremność wszelkich wysiłków indywidualnych, co od początku nie daje szans na oczekiwany sukces. Świadomość tego wraz z dojmującym uczuciem starości, która ze swej natury odbiera człowiekowi wszystko, rodzi w nim poczucie rozczarowania, bezsensu, gniewu, goryczy, potęguje frustrację. To wzmaga gwałtowne reakcje, nasila despotyczne zachowania. Odbiera głos atakowanym, ogranicza ich prawo samostanowienia, pacyfikuje też ich rację. Bruscon Jerzego Radziwiłowicza jest przegranym, bezsilnym megalomanem, żałosnym kabotynem, komediantem tułaczem, który oskarża wszystkich o niepowodzenia, nigdy siebie. Im większa jest jego małość jako artysty, tym mniejsza wielkość jako człowieka.
Jerzy Radziwiłowicz swą grą personifikuje trudną do zniesienia presję manii wyższości, słuszności, dominacji. Przedstawia osobę, która jest irytująco manieryczna, brutalnie agresywna, w sposób podły złośliwa wobec czego można tylko milczeć, co nie oznacza zgody, przyzwolenia, akceptacji ale jest wyrazem strachu, zapewnieniem sobie świętego spokoju, gwarantuje możliwość przetrwania. Nie sposób takiego Bruscona lubić, akceptować, popierać. Nie można mu współczuć. Jest despotyczny, żałosny, groteskowy. W swych powtarzających się zapętleniach narzekań napastliwy, nieprzyjemny, prostacki, w końcu nieznośnie męczący. Nawet jeśli się stara. Nawet jeśli okazuje w przypływie słabości spontaniczność, uczuciowość, ciepło. Nie da się wierzyć w jego szczere intencje, w słuszność wywodów, tyrady chorej logiki. Nie jest wiarygodny, ma słabe argumenty, stosuje siłowe rozwiązania. Aktor pozwala nam postrzegać go jako przyczynę destrukcji, niepowodzenia, schyłku każdego wysiłku. W sumie przedstawia nam człowieka pozornie niegroźnego, słabego, bezsilnego. Ale to milczenie otoczenia, służalczość wobec niego, bierny opór mówią same za siebie. Jest obroną obliczoną na przeczekanie, sposobem na wchłonięcie wiecznego utyskiwania, niezadowolenia, narzekania. Stygmatyzowania. Dręczenia. Córka (Zuzanna Saporznikow) wygląda jak manekin (charakteryzacja, kostium, ruch), żona (Aleksandra Justa) jak ofiara przemocy domowej(milcząca, wycofana, uległa, jedynie jej czerwona suknia jest formą ostrego sprzeciwu), rezygnujący z walki syn (Hubert Łapacz) z narzuconą przez ojca rolą nieudacznika(nieustanne uwagi, korekty, obelgi), oberżysta (Arkadiusz Janiczek) jest służalczy, jego żona (Kinga Ilgner) przejęta, lekko wystraszona” – pisze Ewa Bąk na blogu „Okiem Widza”. Czytaj więcej→