Aktualności
Algorytm. Rozmowa z Kamilem Białaszkiem
09/12/2025
Kamil Białaszek pracuje nad Niewyczerpanym żartem Davida Fostera Wallace’a.
„To jest opowieść o ambicji, która przeradza się w jakiś rodzaj uzależnienia – mówi reżyser. – Bodźców, intensywności w naszym życiu jest za dużo. Szukamy czegoś, co nas od nich odetnie. Jedną z tych rzeczy jest algorytm. Kiedyś człowiek kończył pracę i dążył do kontaktu z drugim człowiekiem, teraz wraca do domu i siada przed ekranem. Każdy przed swoim. Zagłębienie się w swój ekran i swój algorytm powoduje, że tkwimy w samotności. Powinniśmy zadać sobie pytania, czy to jest kondycja i stan świata, na który się godzimy i rzeczywistość, której chcemy”.
Premiera przedstawienia już 13 grudnia na Scenie przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego.
Próby Niewyczerpanego żartu Davida Fostera Wallace’a: Kamil Białaszek (reżyser). Fot. Marta Ankiersztejn
Ile czasu spędziłeś nad ponad tysiącstronicowym Niewyczerpanym żartem? Ta lektura rozsadza głowę.
Zacząłem czytać i robić adaptację w kwietniu, a kończyłem mniej więcej w lipcu, sierpniu – czyli dobre cztery miesiące. Ale ja akurat z Fosterem Wallace’m byłem bardzo głęboko związany, bo od szesnastego, siedemnastego roku życia jestem jego wielkim fanem. Pamiętam, że jak odkrywałem literaturę, to Foster Wallace był jednym z bardziej rezonujących ze mną autorów, także za sprawą współczesnego języka. Tematy, którymi się zajmuje, takie jak lęk, kompleksy, choroby cywilizacyjne, wydały mi się bardzo aktualne, a jednocześnie uniwersalne. Miałem po prostu takie poczucie, że to jest jakoś o mnie, że mnie dotyczy. Dlatego nigdy nie miałem tych trudności z Wallacem, na które wiele osób się skarży – że język jest przeintelektualizowany, toporny, że w lekturze trzeba robić przerwy, itd. Jego język bardzo mi pomaga zanurzyć się w ten powieściowy świat, dokonać dużej immersji.
A co przy pierwszej lekturze najbardziej Cię w tej powieści zaintrygowało? I, myśląc o inscenizacji, która scena najmocniej zapadła w pamięć?
Najważniejszą dla mnie rzeczą, która jako pierwsza rzuciła mi się w oczy w tej powieści, jest zestawienie zawodowego sportu z terapią odwykową. To są dwie strony tego samego medalu. W przedstawieniu dzielimy ten świat na trzy części – rzeczywistość ćpunów, rzeczywistość tenisistów i rzeczywistość tajnych agentów, którzy ścigają film, po obejrzeniu którego się umiera. Chcę pokazać, w jaki sposób rzeczywistość ćpunów i rzeczywistość tenisistów przenika się ze sobą. Bo to jest opowieść o ambicji, która jeśli nie zostanie zrealizowana albo jeżeli dążenie do jej zrealizowania okaże się zbyt przytłaczjące dla człowieka, to przeradza się w jakiś rodzaj uzależnienia czy problemu, w ostateczności sprowadzającego na dno i zmuszającego człowieka do terapii czy odwyku. Zawodowy sport można porównać także do zawodowego uprawiania sztuki, dla mnie powieściowa akademia tenisowa jest jedną wielką metaforą i analogią do Akademii Teatralnej. A scena, która jest dla mnie najbardziej emblematyczna i przedstawia problem całej powieści, to scena pomiędzy Lamontem Chu a Lyle’m, kiedy na siłowni Lamont Chu pyta o…, tak naprawdę to o sens życia, a Lyle udziela mu buddyjskiej lekcji.
Próby Niewyczerpanego żartu Davida Fostera Wallace’a w reżyserii Kamila Białaszka: Hubert Woliński, Hugo Tarres, Bartosz Dopytalski (choreograf). Fot. Marta Ankiersztejn Fot. Marta Ankiersztejn
Wallace dokonuje bardzo radyklanej krytyki amerykańskiego społeczeństwa. Jakie widział zagrożenia? Zainfekowane są zarówno głowy ludzkie, jak i świat.
Myślę, że Foster Wallace przewidział pewien nurt polityczny, który się w Stanach Zjednoczonych wyłoni. Przewidział, że będzie to jednocześnie nurt autorytatywny i neoliberalny. Amerykanie mogą robić, co chcą: zrzucić bombę na innych i ich terroryzować, dopóki ci nie oddadzą zasobów naturalnych albo nie pozwolą realizować amerykańskich interesów w swoich państwach. Ze względu na działalność imperialistyczną krajów takich jak Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Indie mamy także problem z zanieczyszczeniem klimatycznym. Musielibyśmy potraktować ten problem globalnie, a na to się nie zapowiada, ponieważ Stany Zjednoczone występują z WHO, odmawiają współpracy, itd. Europa sama tego nie rozwiąże. Oni wyemitują o tyle więcej, o ile my wyemitujemy mniej. W ostateczności zostajemy w kropce. Amerykańską politykę widzimy także oczywiście na przykładzie polityki Donalda Trumpa wobec Wołodymyra Zełenskiego, dążącej do uczynienia z Ukrainy wasala Stanów Zjednoczonych. To jest zresztą strategia, którą Stany Zjednoczone przyjmują tak naprawdę wobec wszystkich państw na całym świecie. Ponadto okazuje się, że kategoria osiągania sukcesu, amerykański sen, polega na tym, że trzeba urodzić się w bogatej rodzinie, a potem bardzo umiejętnie kłamać i manipulować ludźmi. Kolejny problem, który bezpośrednio jest z tym powiązany, to a l g o r y t m. Nasze uzależnienie od algorytmu. Każdy z nas ma go w telefonie. A on jest kontrolowany i moderowny przez ludzi, którzy są w Ameryce u władzy, posiadają i odpowiednie narzędzia, i pieniądze. Oczywiście jednocześnie ten algorytm jest moderowany także przez nas samych, układa się pod to, na co my chcemy patrzeć…
Dokładamy się to tego ochoczo.
Czy to nie przypomina powieściowego motywu filmu, którego nie można przestać oglądać?
Pogoń za Rozrywką – filmem, dającym przyjemność totalną, taką, od której się umiera, jest straceńcza. Czy jedyną drogą, jak się o tym mówi w powieści, jest wyautowanie?
To zależy od podejścia i od metodologii walki z imperializmem i z systemem. Podejścia i metodologie są różne. Są ludzie, którzy starają się szerzyć teorię i tacy, którzy starają się edukować. Są ludzie, którzy, tak jak ja, poprzez sztukę starają się stworzyć płaszczyznę dialogu, wprowadzić ludzi w dyskomfort, żebyśmy zaczęli zadawać sobie pytania, czy to jest kondycja i stan świata, na który się godzimy i rzeczywistość, której chcemy. Są też oczywiście ludzie bardziej radykalni, decydujący się na bezpośrednią walkę z systemem przy użyciu środków przemocy. Następnym razem, kiedy ktoś rzuci mołotowem w samochód policyjny, warto zadać sobie pytanie, co go popchnęło do wybrania tak radykalnej metody.
Próby Niewyczerpanego żartu Davida Fostera Wallace’a: Kamil Białaszek (reżyser). Fot. Marta Ankiersztejn
Pojawia się tutaj też pytanie o wnętrze człowieka. Kiedyś postrzegano go jak śliwkę, była warstwa zewnętrzna, można ją było zniszczyć, ale w środku pozostawało twarde jądro – pestka, Peer Gynt mówił o człowieku jak o cebuli – zrywamy kolejne warstwy i… cebulę można obrać do końca – nic nie zostaje. W Niewyczerpanym żarcie mamy analogię do piłki tenisowej: „Najdoskonalszym ciałem jest piłka tenisowa. Idealnie okrągła. Z równym rozkładem masy. Ale w środku pusto, próżnia” – nic nam w środku nie zostało? Jesteśmy wydrążeni?
Transmituje się tu pewien pesymizm czy egzystencjalizm Fostera Wallace’a, jego głęboki żal i frustracja na cały świat. Trzeba przyznać, że nie był to człowiek, który darzył ludzkość jakimś specjalnym zamiłowaniem. Ale, co ciekawe, jak się go ogląda w wywiadach, to w ogóle nie ma się takiego wrażenia. Ma się wrażenie, że jest to uprzejmy, czuły, miły człowiek. Możliwe, że po prostu literaturę traktował także w jakimś sensie jak pranie swoich psychicznych brudów – podobnie jak w powieści w przypadku Jamesa Incandenzy, reżysera filmu, który zabija. On też prał swoje psychiczne brudy, przelewał je do filmu. Foster Wallace przelewa je na papier. Nie uważam, żeby człowiek był zupełnie pusty w środku, żeby był absolutną próżnią. Myślę, że ten motyw dotyczy czystego potencjału i odnosi się do człowieka młodego, w pewnym sensie dziecka i sposobu, w jaki Amerykanie swoje dzieci postrzegają: „stworzyłem dziecko, nie ma ono jeszcze żadnych własności i to ode mnie zależy, jakie własności mu nadam, ode mnie zależy, jak podkręcę tę piłkę zwaną dzieckiem”.
Dziecko jako projekt.
Tak, mówi o tym dziadek głównego bohatera. Dziadek Hala miał pewną niezrealizowaną ambicję dotycząca aktorstwa, którą potem próbował przekuć w ambicję swojego syna dotyczącą tenisa. Cały czas jesteśmy w ramach opowieści o amerykańskim śnie.
„Siedzimy tu razem, ale każdy z nas jest kurewsko samotny” – mówi Hal, siedząc z kolegami w szatni prestiżowej akademii tenisowej. Z czego wynika ta dojmująca samotność naszego wieku?
Oczywistą odpowiedzią jest algorytm. Wobec liczby bodźców, na które jesteśmy narażeni, człowiek często decyduje się na izolację czy na dysocjację, na odcięcie się od bodźców. Bo inni ludzie też są bardzo intensywnym bodźcem. I tak jak kiedyś, powiedzmy, człowiek kończył pracę i dążył do kontaktu z drugim człowiekiem, był to dla niego jakiś sposób spędzania wolnego czasu, tak teraz doświadczamy pewnej przemiany obyczajowej, człowiek nie wychodzi do ludzi, tylko wraca do domu i siada przed ekranem. Każdy siada przed swoim. Nie mówię, że to jest złe. Ja też, wracając do domu po próbie, siadam przed swoim ekranem. Byłbym wielkim hipokrytą, gdybym tego nie przyznał. Albo, nie wiem, musiałbym zaproponować podejście Rousseau, czyli powrót do lasu. Tych bodźców, tej intensywności w naszym życiu jest za dużo. Szukamy czegoś, co nas od niej odetnie. Jedną z tych rzeczy jest algorytm. Zresztą samotność też jest kształtowana i moderowana. Na przykład mówi się dzisiaj o męskiej samotności jako o problemie cywilizacyjnym. Ona jest kształtowana przez social media – po pierwsze przez ludzi takich jak Mark Zuckerberg, którzy proponują pewne treści, a po drugie przez ludzi takich jak Andrew Tate, którzy tę męską samotność monetyzują. Zagłębienie się w swój ekran i swój algorytm powoduje, że tkwimy w samotności. Zresztą w tym ekranie znajdujemy też jakąś odpowiedź na to, dlaczego jesteśmy samotni, nawet jeżeli ta odpowiedź jest fałszywa…
Mam wrażenie, że żyjemy również w wieku porady i w wieku terapii. Sami sobie zagrażamy czy zagraża nam system?
Oczywiście nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Co do tych rad, to zgodzę się, że poprzez powstanie takiej dyscypliny jak coaching i jak porady life stylowe, social media pełne są ludzi, którzy próbują ci sprzedaż jakiś poradnik: jak handlować krypto, jak gotować zdrowe jedzenie, jak wzbogacić się na dropshippingu. Jest mnóstwo takich poradników w Internecie, a to wszystko wynika z kapitalizmu. Zależy nam na szybkim wzbogaceniu się, na szybkim osiąganiu efektów, bo kapitalizm wymaga od ciebie, żebyś bardzo szybko doszedł do jakiegoś rezultatu, w innym wypadku będziesz cierpiał i pokutował. Mało tego, jeżeli cierpisz i pokutujesz, to najprawdopodobniej odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak jest, jest odpowiedź: „bo za mało pracujesz”. Powinieneś pracować więcej, więcej wkładać w swój rozwój osobisty… może po prostu odejmij sobie trochę snu. Jak będziesz mniej spał, to będziesz miał więcej czasu na pracę i rozwój osobisty, prawda?
Twardy kapitalizm.
Jeżeli nie mamy pewnych regulacji, które zabraniają, powiedzmy, wyzysku w oparciu o sprzedawanie fałszywych poradników, doradzających ci, jak handlować na giełdzie, no to ta instytucja będzie się szerzyć. I faktycznie żyjemy pod prymatem rozwoju osobistego, z którego bardzo często korzystają nieuczciwi coachowie, ale też pseudoterapeuci. Terapia ma zadziałać tu i teraz, zgodnie z ideą kapitalizmu – szybciej i bardziej intensywnie, tak jak tabletka, a nie rzeczywiście coś w tobie zmienić . Nie chciałbym uderzać w terapię, bo wiem, że ona wielu osobom pomogła. W szczególności teraz, przy tym shifcie pokoleniowym. Wiele starszych osób, które nigdy na terapię by nie poszły, zaczyna się do niej przekonywać. Jednak mimo wszystko, siłą rzeczy, korzystają na tym także ludzie, którzy nieuczciwie tę terapię wykonują. I tyle.
Próby Niewyczerpanego żartu Davida Fostera Wallace’a: Kamil Białaszek (reżyser). Fot. Marta Ankiersztejn
Tytuł powieści zaczerpnięty jest z Hamleta, ze sceny na cmentarzu, kiedy Hamlet mówi, że błazen, którego czaszkę trzyma w dłoni, był niewyczerpanym źródłem żartów. Dowcip leży teraz na cmentarzu. Jak rozumiesz to odwołanie do Hamleta?
To jest też żart z Monty Pythona. Niewiarygodne jest to, że Foster Wallace przewidział również postironię. Kiedy pisał tę powieść [została wydana w 1996 roku – przyp. red], nie mógł sobie nawet wyobrażać, że będą istnieć memy. A konwencje humorystyczne memów ewoluowały. Zaczęliśmy od śmiania się ze śmiesznych kotków, moja generacja przeszła do przewrotnego śmiania się z własnej depresji, czytaj: zdjęcie śmiesznego kotka, ale pod tym podpis: „głęboko pragnę własnej śmierci”. A teraz niejako przekroczyliśmy ten Rubikon i wróciliśmy do poziomu zero, czyli znowu bawią nas śmieszne kotki. Ironia ewoluuje zgodnie z tym kierunkiem, w którym idzie cywilizacja. Zaczynają bawić nas rzeczy, które są coraz bardziej okrutne, przy czym nakładamy na humor coraz więcej tabu. Doszliśmy do dziwnej sytuacji, w której rzeczy, które ludzi bawią, są rzeczami, których często nie można powiedzieć publicznie, bo są niezgodne…
Z poprawnością?
Tak. Ludzie śmieją się z tych żartów, wiedzą, że ich bawią, ale publicznie by się do tego nie przyznali i skarciliby kogoś, kto się przyzna. Nie oceniam tego w kategoriach moralnych, nie chcę oceniać humoru w kategoriach moralnych. Wydaje mi się, że to po prostu wskazuje, jak szybko ewoluuje humor i że humor też się stał częścią kodu społecznego, który musimy na bieżąco rozumieć, żeby przystosować się do danej społeczności. Jeżeli nie zrozumiemy humoru, będziemy wyautowani.
A czy Wallace nie był wściekły na ironię? Czy w takiej formie nie przeszkadzała mu ona w powiedzeniu czegoś poważnie, szczerze, na serio?
Tak, w szczególności w kontekście tego amerykańskiego sztucznego uśmiechu, ale także w kontekście terapii grupowej przy odwyku oraz zawodowego sportu. W przedstawieniu jest taka scena: Lamont Chu, najmłodszy tenisista, pyta się starszych: „Po co my tu w ogóle siedzimy? Może my po prostu kochamy tenis?”. I wszyscy zaczynają się śmiać. Właśnie o to chodzi – takie najprostsze rzeczy, najprostsze pytania i odpowiedzi wzbudzają śmiech i jakąś wręcz odrazę. Nie można ujmować życia w prosty sposób, trzeba o nim mówić w sposób ironiczny, prześmiewczy.
W Niewyczerpanym żarcie, gdyby nie postać Maria, młodszego wrażliwego brata Hala, można by zwariować.
Mario to ktoś, kto jeszcze nie utracił poczucia swojego wewnętrznego dziecka, kto nadal ma koneksje z własnymi emocjami, potrafi je wyrażać i zadawać pytania w prosty sposób, a w szczególności zadawać pytania, kiedy po prostu czegoś n i e w i e. Bo cechą Maria, która jest też cechą niektórych autystów, jest to, że kiedy czegoś nie wie, po prostu pyta i pyta dopóty dopóki nie zrozumie. My już przeszliśmy do takiego porządku, że jeżeli czegoś nie wiesz lub nie rozumiesz, to przysługuje ci jedno pytanie, a jeżeli nie zrozumiesz odpowiedzi, to znaczy, że jesteś głupi albo nie nadążasz za światem.
W ogóle trudno się przyznać do tego, że ma się pytanie lub wątpliwości.
No właśnie – niemożność przyznania się do niewiedzy, czy do tego, że moje stanowisko może być stanowiskiem nie do końca przemyślanym. Teraz każdy z nas jest ekspertem w każdej dziedzinie – energetyki, polityki zagranicznej, migracji… A w momencie, kiedy przyznajesz się do tego, że nie masz odpowiedzi na jakieś pytanie, to druga strona natychmiast zasypuje cię s t a t y s t y k ą. Wiedzą sprowadzoną do słupków, do wykresu. „A, czyli nie muszę zrozumieć sprawy kompleksowo, przedstawiono mi dwa słupki, które pokazują, co jest prawdą”. To jest coś, co wymyślili Amerykanie i coś, co, niestety, zaadaptowaliśmy – szaleństwo dotyczące statystyki. A, jak wiadomo, statystykę można przedstawić w taki sposób, żeby potwierdzała jakąś tezę albo jej zaprzeczała. Statystki proponują nam teraz chatboty AI, zaczynamy więc opierać swój stan wiedzy na temat wszechświata na tym, co nam powie miliarder, który tego chatbota programował.
No tak, statystycznie, ja z psem mamy po trzy nogi… Ponadto na każdy temat, koniecznie i za wszelką cenę, trzeba się wypowiedzieć.
Tak, przez social media. Jest agora, teraz każdy może i każdy chce.
Próby Niewyczerpanego żartu Davida Fostera Wallace’a w reżyserii Kamila Białaszka: Paweł Brzeszcz, Hanna Wojtóściszyn, Ewa Bukała, Jakub Gawlik, Sebastian Dela. Fot. Marta Ankiersztejn
Opowiadasz o świecie, który nas otacza. Przychodząc na przedstawienie, zostaniemy poddani wielu bodźcom?
Ma to odzwierciedlać powieść, a ona jest długa, poszarpana, intensywna. Foster Wallace był wielkim fanem Davida Lyncha. Filmy Lyncha czasami musisz obejrzeć trzy czy cztery razy, żeby w ogóle dojść do jakiejś linii interpretacyjnej. Więc to nie jest bardzo łatwa liniowa narracja. Ja się staram ją ułatwić i wierzę w to, że kształt poszczególnych scen będzie zrozumiały dla każdego, niezależnie od tego, czy ktoś książkę czytał czy nie. W powieści wiele scen i sytuacji rozwiązywana jest dosyć radykalnymi środkami – poprzez krzyk, agresję, bardzo intensywny śmiech. My znajdujemy także rozwiązania w choreografii, multimediach, światłach, dźwięku, muzyce, piosence. Opowiadamy w końcu o świecie, który jest przebodźcowujący.
A czy w tym wszystkim nie jest ukryte także rozpaczliwe pytanie o Boga?
Ono jest. Na przykład wśród anonimowych alkoholików to pytanie jest pytaniem kluczowym. Bez uwierzenia w Boga, bez uwierzenia w siłę wyższą nie da się pójść dalej w terapii, która jest proponowana dla AA. Jeżeli nie uwierzysz, że jest coś, co jest większe od ciebie, to bardzo często nie masz szans wyjść z uzależnienia. A uzależnienie to choroba, w której twój własny mózg przejmuje nad tobą kontrolę. Mózg ćpuna przekonuje go i zmusza, używając: przebodźcowania sensorycznego, bólu, wymiotów, zawrotów głowy, nawrotów kompulsywnych myśli czy wspomnień. Generalnie twój mózg będzie cię męczył do momentu, w którym nie wypijesz /nie zażyjesz. W kółko powtarza ci – „weź”. Koniec, kropka. Więc w tym kontekście jeśli nie odwołasz się do jakiejś siły wyższej, tylko zawierzysz swojej własnej, to nie zawsze ci się uda. Nie jestem od tego, żeby kontestować istnienie bądź nieistnienie Boga. Dowiemy się wszyscy, jak umrzemy, zostawmy sobie trochę tajemnicy w tym życiu. Natomiast znam osoby, którym wiara pomogła mimo tego, co nam zrobił wiek XIX i XX, kiedy Nietzsche ogłosił śmierć Boga, mimo tego co się stało z religią i jak obrzydliwy jest kształt religii instytucjonalnej, bo wiemy dobrze, jak wiele zbrodni ma na sumieniu Kościół, to mimo wszystko indywidualna wiara w siłę wyższą, czy to jest Bóg, absolut, kwanty, istnienie wielowymiarowej istoty czy latającego potwora spaghetti, jeżeli komuś pomaga w godnym życiu, w odnalezieniu się w tym przebodźcowującym świecie i znalezieniu odpowiedzi na pewne pytania, to chyba ok, to chyba znaczy, że to jest dobre.
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Niewyczerpany żart
Niewyczerpany żart Davida Fostera Wallace’a w reżyserii Kamila Białaszka | premiera na Scenie przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego 13 grudnia 2025
Kolejne zaplanowane przedstawienia:
14, 16, 17, 18 grudnia, godz. 18:30
16, 17, 18, 20 stycznia, godz. 18:30
11, 12, 13, 14, 15 lutego, godz. 18:30
