Aktualności
Dekalog jest o człowieku, nie o Bogu. Rozmowa z Wojciechem Farugą
27/09/2022
Próby Dekalogu: Wojciech Faruga. Fot. Marta Ankiersztejn
„Wydaje mi się, że rozważania: co jest dobre, co złe, co trzeba, a czego nie wolno, są teraz, kiedy ten świat po raz kolejny nam się wymknął, wyjątkowo ważne – mówi Wojciech Faruga. – Postrzegamy ten materiał jako cykl historii o dzieciach i rodzicach, opowieść o tym, co zostawia nam ojciec, zanim odejdzie. I tak jak Kieślowski sprawdzał pewną aktualność przykazań w końcówce lat osiemdziesiątych, tak my sprawdzamy ich aktualność dzisiaj”.
Premiera Dekalogu→ Kieślowskiego i Piesiewicza w reżyserii Wojciecha Farugi 8 października na Scenie przy Wierzbowej.
Jak opowiedzieć Dekalog w teatrze? Czy podczas pracy nad scenariuszem któryś z wątków okazał się naczelny?
Od początku naszej pracy z Davitem Gabunią [autor adaptacji] zastanawialiśmy się, czy mamy do czynienia z jednym scenariuszem, czy z cyklem dziesięciu niezależnych filmów. Dość szybko zorientowaliśmy się, że nie chcemy konstruować opowieści w kolejności chronologicznej. Mieliśmy poczucie, że na podstawie cyklu filmowych scenariuszy Kieślowskiego i Piesiewicza musimy ułożyć tekst dramatyczny dla sceny. Davit zaproponował, żeby Dekalog Osiem, ewidentnie inspirowany losami Hanny Krall, stał się ramą tego scenariusza.
Dlaczego taki wybór?
To wybór tak naprawdę dość organiczny. W tym odcinku, który rozgrywa się w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, pojawiają się nawiązania do innych części cyklu.
Studiował Pan w Warszawie na Wydziale Filozofii…
W tym sensie to dość zabawne, nieźle znam te sale, w których toczył się Dekalog Osiem, położone zresztą kilkaset metrów od Teatru Narodowego. Nie było tam ławek, tylko duże stoły. Scenografia Katarzyny Borkowskiej wychodzi temu naprzeciw, w centrum naszej scenicznej przestrzeni przy Wierzbowej jest wielki stół, ale będzie spełniał różne funkcje.
A wracając do Dekalogu Osiem, mamy do czynienia z historią Zofii, profesorki etyki [w tej roli Sławomira Łozińska], która rozmawia ze swoimi studentami. Stwierdziliśmy, że ta forma rozważania przypadków etycznych jest w stanie pomieścić cały Dekalog. I tak jak Kieślowski sprawdzał pewną aktualność przykazań w końcówce lat osiemdziesiątych, tak my sprawdzamy ich aktualność dzisiaj. Historie filmowego Dekalogu wydarzają się tuż przed upadkiem komunizmu w Polsce, a ta jedna – właśnie Dekalog Osiem – jest historią dotyczącą II wojny światowej.
Adaptacja powstała długo przed wybuchem wojny w Ukrainie, natomiast rzeczywiście ten wybór z perspektywy czasu wydaje się jakąś upiorną intuicją. Całkiem niedawno, kiedy obserwowaliśmy przedpandemiczną i przedwojenną rzeczywistość, wydawało się, że wszystko jest mniej więcej przewidywalne i poruszamy się w jakiejś racjonalności… Teraz nie sposób myśleć o Dekalogu pomijając kontekst wojny; cały czas o niej rozmawiamy jako osoby, które są często bezpośrednio zaangażowane w pomoc uchodźcom. Przyglądaliśmy się na przykład językowi: takie słowa, jak kolaborant albo okupant jeszcze rok temu mogłyby wydawać się zupełnie anachroniczne, rażące. Teraz język się zradykalizował, kiedy czujemy oddech wojny na plecach, wyraźniej widzimy i mocniej nazywamy pewne rzeczy. W jednej ze swoich kwestii profesorka Zofia mówi: „tak, proszę opowiedzieć tę historię, historie z czasów wojny są czasami bardziej interesujące…”. Wydaje mi się, że rozważania: co jest dobre, co jest złe, co trzeba, a czego nie wolno, są teraz, kiedy ten świat po raz kolejny nam się wymknął, wyjątkowo ważne. Z mocą powracają te wszystkie pytania Kieślowskiego o podstawowe zasady, w które nigdy nie można zwątpić.
Próby Dekalogu: Wojciech Faruga. Fot. Marta Ankiersztejn
Czy jest jeszcze jakiś klucz, który okazał się pomocny w pracy nad scenariuszem?
To trop na poziomie konstrukcji całego cyklu bardzo precyzyjnie ukazujący punkty, w których stykają się te wszystkie opowieści. Na potrzeby prób nazywamy go psychologicznym czy nawet psychoanalitycznym rozumieniem Dekalogu – postrzegamy ten materiał jako cykl historii o dzieciach i rodzicach, opowieść o tym, co zostawia nam ojciec, zanim odejdzie, i z czym musimy się uporać. Ważne jest dla nas pojęcie traumy dziedziczonej. I oczywiście nie będziemy nikomu wmawiać, że do tego pojęcia odwoływali się Kieślowski i Piesiewicz. Natomiast analizy przekazywanej z pokolenia na pokolenie traumy II wojny światowej, szczególnie Holocaustu, możemy odnaleźć w strukturach ich scenariuszy. Patrzymy więc na Dekalog jak na opowieść z pytaniami o kondycję człowieka, o to, co nas kształtuje i o to, czy ze wszystkich rzeczy, z których jesteśmy ukształtowani, zdajemy sobie sprawę. Zapraszamy widzów do przemyślenia razem z nami, jaki wpływ na nasze życie mają rodzice i czy jesteśmy w stanie zmienić ten program, który oni nam dają.
Weźmy ostatni odcinek Dekalogu, groteskową opowieść o znaczkach pocztowych. Pojawiają się w nim pytania o absurdalność naszego bycia w świecie, wynikającą także z tego, że nie jesteśmy w stanie w ogóle „ruszyć się” poza dziedzictwo pozostawione nam przez ojca – jest to historia dwójki braci, którzy po śmierci ojca (a obaj nie mieli z nim dobrego kontaktu i prawie go nie znali) zaczynają, każdy z nich niezależnie od siebie, dokonywać takich samych wyborów jak on.
Jak w tej rzeczywistości poprowadzić aktorów? Kieślowski powiedział kiedyś, że odchodzi od dokumentu, bo chce stworzyć bohatera, który będzie się zwierzał; w dokumencie zmuszanie ludzi do zwierzeń to w pewnym sensie zabieranie im godności i intymności. Czy poszukujecie w rolach siły bardzo osobistego zwierzenia?
Rzeczywiście, patrząc na Dekalog jak na materiał aktorski, trudno odciąć się od dokumentalnego rodowodu Kieślowskiego. Mam wrażenie, że cały czas bohatera podglądamy, nie do końca mamy do niego dostęp i to jest rzeczywiście niezwykła rzecz w pracy z aktorem. Trudno „przepuścić” Kieślowskiego przez metodę Stanisławskiego, to nie wyjdzie, bohater jest inaczej skonstruowany. Te postaci są raczej zagadkami, wciąż nam się wymykają. Mam poczucie, że Kieślowski pokazuje ludzi, których ciężko jest mu zrozumieć; nie ma tutaj „nadwiedzy” charakterystycznej dla klasycznego dramatu – rozumiemy bohatera i podążamy za nim. Pracując z zespołem, nie staramy się odpowiedzieć na wszystkie pytania, chcemy zachować pewien poziom niezrozumienia bohaterów, nie „czyścimy” wszystkich niejasności w ich motywacjach. Aktorzy grają po kilka ról, a my wspólnie z widzami chcemy zadać sobie pytanie, co łączy te postaci. Małgorzata Kożuchowska jest na przykład Magdą z Dekalogu Sześć, ale również Ewą z Dekalogu Trzy, czyli gra kobietę, która uwodzi młodego chłopca i kobietę, która rozpaczliwie w noc wigilijną szuka miłości i poprzez szereg kłamstw udaje jej się spędzić tę noc z ukochanym mężczyzną.
Próby Dekalogu: Paweł Brzeszcz, Małgorzata Kożuchowska. Fot. Marta Ankiersztejn
Realizując opowieść o dziesięciu przykazaniach, które są takim arcytrudnym życiowym zadaniem, nie boi się Pan moralizatorstwa?
Im dłużej nad tym pracuję, tym bardziej wydaje mi się, że tutaj moralizatorstwa w ogóle nie ma. Natomiast chyba w powszechnym odbiorze jest w nas przekonanie, że Dekalog Kieślowskiego to takie spokojne, spójne, moralizujące dzieło. A ono kipi emocjami, jest pełne napięcia. Poziom drastyczności obyczajowej jest tutaj naprawdę wysoki; mamy do czynienia z pedofilią w rodzinie, problemem aborcji, porwaniem dziecka, karą śmierci. Ludzie pokazani są w sytuacjach granicznych. Dekalog jest w wielu miejscach o wiele bardziej radykalny – i obyczajowo, i formalnie, niż nam się wydaje.
A stosunek do Boga? W Matce Joannie od Aniołów, poprzedniej realizacji w Narodowym, próbował Pan nazwać, opisać tę relację.
Zofia mówi, że można nie wątpić bez używania słowa „Bóg”. Obecność Boga jest problemem i oczywiście pojawiają się tutaj kwestie metafizyczne. Cały Dekalog Jeden oparty jest na założeniu pewnej nieuchronności metafizyki i pytaniu, czy człowiek może zbudować coś, co zastąpi Boga. Natomiast uważam, że przestrzeń, do której zapraszają nas Kieślowski z Piesiewiczem, to jest przestrzeń człowieka, a nie przestrzeń Boga. I myślę, że dziesięć przykazań, jest tym, z czym Bóg zostawia ludzi, dając im wolną wolę i samodzielność. W tym sensie są one o człowieku, a nie o Bogu. A najbardziej interesujące jest to, co wydarza się z zakazami, jaki one mają sens i konsekwencje, jak dzisiaj możemy o nich mówić. Ostatnio inspicjent, Krzysztof Kuszczyk, powiedział, że kiedy przygląda się pewnej scenie, to nie wie, kto jest dobry, kto jest zły. I to jest największy komplement.
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Dekalog →
premiera: 8 października 2022, godz. 19:30, Scena przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego