Aktualności
Recenzje po prapremierze „Skóry węża”
08/07/2021
Skóra węża→ autorstwa i w reżyserii Artura Urbańskiego w opiniach recenzentów:
Paweł Głowaty (Konrad Swinarski), Beata Fudalej (Ruth Berlau) w Skórze węża autorstwa i w reżyserii Artura Urbańskiego. Fot. Krzysztof Bieliński
„Bertolt Brecht nie był dżentelmenem, a i nazwanie w tenże elegancki sposób jego relacji z otaczającymi go kobietami wydaje się być daleko idącą grzecznością. Jego związki cechowały się – powiedzmy – pewną dozą skomplikowania, a światło na nie rzuca znakomity szkic Anny Burzyńskiej zamieszczony w programie, warto rzucić okiem przed rozpoczęciem przedstawienia. Mamy oto rok 1955 i uchwycony moment przyjazdu Konrada Swinarskiego (bardzo dobry Paweł Głowaty) do Berlina do teatru Bertolta Brechta, gdzie na staż do działu literackiego przyjmuje go Ruth Berlau, cóż – jedna z kobiet Brechta i główna bohaterka tego spektaklu, zatrudniona w tym teatrze «z litości», nieszczęśliwa, pozbawiona złudzeń alkoholiczka, próbująca zachować odrobinę choć godności (wybitna, poruszająca kreacja Beaty Fudalej). Nie poznamy natomiast samego Brechta, który za moment umrze i będziemy świadkami rywalizacji o spuściznę, o którą walczy z dawną duńską kochanką jego żona Helen Weigel (Aleksandra Justa) i – chór kobiet, Dziewczynek właściwie, komentujący (oczywiście) songami to, co widzimy na scenie (fantastyczne epizody Magdaleny Warzechy, Anny Ułas, Joanny Grygi i Moniki Dryl). […] ... było to przedstawienie o czymś bardzo ważnym, o czymś, nad czym nie można przejść ot tak do porządku dziennego, czymś – bardzo jednak poruszającym. O czym? I co ma z tym wspólnego tytułowa skóra węża – to już proszę sprawdzić osobiście” – pisze Rafał Turowski na swoim blogu. Czytaj więcej →
Beata Fudalej (Ruth Berlau), Joanna Gryga (Isot Kilian), Aleksandra Justa (Helene Weigel), Joanna Kwiatkowska-Zduń (Käthe Reichel), Magdalena Warzecha (Elisabeth Hauptmann), Monika Dryl (Maria Eich) w Skórze węża autorstwa i w reżyserii Artura Urbańskiego. Fot. Krzysztof Bieliński
„Sztuka toczy się w kręgu niemieckiego teatru, bo w Berliner Ensamble, tuż przed i zaraz po śmierci Bertolta Brechta 14 sierpnia 1956. […] Całą swą uwagę skupił natomiast Urbański na życiu Berlau, która w 1974 spłonęła od papierosa w szpitalu psychiatrycznym w Berlinie, a wcześniej po utracie dziecka i odtrąceniu przez Brechta zajmowała się dokumentacją fotograficzną jego przedstawień oraz pogrążała w chorobie alkoholowej. Berlau, samotna i nieustannie poniżana, jest bezbronna a jednocześnie zachowuje się prowokacyjnie, pragnie miłości i seksu, ale starzeje się, brzydnie i zaniedbuje z powodu choroby, więc musi się zadowolić alkoholem. […] Kulminacyjną sceną spektaklu jest sąd nad Brechtem odbywający się po jego pogrzebie z udziałem wieloletnich partnerek, w tym dominującej Heleny Weigel. […] Jedną z głównych oskarżycielek jest odtwarzana sugestywnie przez Magdalenę Warzechę dystyngowana i ironiczna Elisabeth Hauptmann, niegdysiejsza współtwórczyni Opery za trzy grosze. W trakcie tej sekwencji, śledząc grę Fudalej, Justy czy Warzechy, przypominałem sobie o istniejącym w Teatrze Narodowym przed kilkunastu laty nieco podobnym fraucymerze Jerzego Grzegorzewskiego” – odnotowuje Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.info. Czytaj więcej →
„Jeśli więc mimo wszystko można Skórę węża w Narodowym zobaczyć, to tylko dla dawno niewidzianej Beaty Fudalej. Gra Ruth Berlau – kochankę Brechta, jego aktorkę, reżyserkę dramatów, fotografkę i archiwistkę Berliner Ensemble. Fudalej niemal roznosi scenę, budując rozedrgany portret kobiety, która dawno przekroczyła skraj załamania nerwowego, alkoholiczki regularnie odwiedzającej szpitale psychiatryczne, żyjącej refleksami dawnego uczucia i minionej sławy” – zauważa Jacek Wakar w Dzienniku Teatralnym. Czytaj więcej →
Paweł Tołwiński (Sekretarz), Arkadiusz Janiczek (Minister), Aleksandra Justa (Helene Weigel) w Skórze węża autorstwa i w reżyserii Artura Urbańskiego. Fot. Krzysztof Bieliński
„Brecht w sztuce się nie pojawi i prawie natychmiast umrze, choć wciąż się o nim mówi. […] W teatralnym programie Narodowy piórem Anny Burzyńskiej powołuje się na ustalenia badacza amerykańskiego Johna Fuegiego, który totalnie odbrązowił sławnego dramaturga. Skądinąd Fuegi postawił mu cięższe zarzuty niż Urbański. […] Ale przecież głównym bohaterem jest ktoś inny. Wybór to zaskakujący, bo poza specjalistami mało kto słyszał o Ruth Berlau, jego duńskiej kochance, zatrudnionej z litości w jego teatrze, niesfornej i nieszczęśliwej w swoim alkoholizmie, depresji, cierpieniu. Wątek Berlau wychodzi już całkiem poza historyczne przyczynkarstwo. Oferuje nam uniwersalną tragedię. […] Opowiada o tym Urbański z wykorzystaniem teatralnej umowności. Aktorzy, niektórzy w kilku rolach, grają w stylu Brechta, bardziej przedstawiając niż się do końca wczuwając w swoje postacie. Sprzyja temu funkcjonalna, ascetyczna scenografia samego reżysera i nieprzesadnie fantazyjne kostiumy Magdaleny Maciejewskiej. W tle pobrzmiewają piosenki kojarzące się z songami Kurta Weila. Wprowadzające udatnie w klimat (muzyka Szymon Nidzworski). Jest w tej umowności wszakże ważny wyłom. To Beata Fudalej w roli Ruth Berlau. Ona jest dosłowna, wyjęta jakby z nieco innej opowieści. Mówi do nas z bliska, scena na Wierzbowej tym się wyróżnia, że nie ma tam żadnego podwyższenia. Aktorzy stoją tuż przy widzach. Fudalej czasem krzyczy, czasem sarkastycznie się śmieje, czasem błaznuje, i nawet śpiewa. Jest przejmująco prawdziwa w swoim złamaniu, zeszpeceniu, odarciu z godności i w walce o zachowanie godności. Jest punktem odniesienia nawet, kiedy milczy – przyciąga uwagę. To wybitna teatralna robota, wykonana bez cienia przesady, bez fałszywego tonu. […] ... zapamiętamy grymasy Aleksandry Justy jako wyniosłej Heleny Weigel. Która próbuje być wygrana bardziej niż inne kobiety w tym przedstawieniu, a jednak trudno zapomnieć sekwencję niszczenia przez nią gipsowych odlewów twarzy męża. Przejmujące są też rólki: Marka Barbasiewicza jako specjalisty od uwieczniania ludzkich twarzy, Kacpra Matuli jako sfrustrowanego syna Brechta, Jacka Mikołajczaka, Waldemara Kownackiego i Pawła Tołwińskiego każdy w kilku rolach towarzyszących – to tradycyjna perfekcyjna praca zespołowa rodem z Narodowego. Kiedy pojawia się Arkadiusz Janiczek jako minister kultury NRD, wita go szmer. Widzowie nie zawodzą się – dostają popis dobitnej ironii, ale przecież nie szarży. Rolę przewodnika wypełnia za to powściągliwie Paweł Głowaty jako Swinarski. Osobną rolę odgrywa chór kobiet. Nim zmienią się w żałobne płaczki, komentują zdarzenia songami. I warto wymienić wszystkie: Anna Ułas, Magdalena Warzecha, Monika Dryl, Joanna Gryga. Każda ma potem swoją chwilkę i wykorzystuje ją bezbłędnie” – podsumowuje Piotr Zaremba w „Polska Times”. Czytaj więcej →
Kacper Matula (Stefan Brecht), Marek Barbasiewicz (Gerhard Thieme) w Skórze węża autorstwa i w reżyserii Artura Urbańskiego. Fot. Krzysztof Bieliński
„Chociaż to sztuka o Bertolcie Brechcie żerującym na oddanych mu bez reszty kobietach, żonie Helenie Weigel (Aleksandra Justa) i kochankach, a w szczególności udręczonej alkoholizmem Ruth Berlau (Beata Fudalej), samego Brechta na scenie nie zobaczymy. Spotkamy za to jego asystenta – stażystę Konrada Swinarskiego (Paweł Głowaty), który w Berliner Ensemble rozpoczynał swoją wspaniałą drogę charyzmatycznego reżysera. To właśnie Swinarski obserwować będzie walkę kobiet o Brechta, nawet po jego śmierci, kiedy wyszarpywać sobie będą prawa spadkowe. […] Siłą tego spektaklu są kreacje dwóch rywalizujących kobiet, żony i odtrąconej kochanki, i niewielki, ale znaczący epizod Marka Barbasiewicza w roli wykonawcy maski pośmiertnej Brechta. Jego dzieło staje się znakiem przetrwania i duchowej korespondencji z tym, który odszedł. Artur Urbański, sięgając po liczne świadectwa (pamiętniki, listy, dokumentację), skonstruował przejmującą sztukę nawiązującą do poetyki Brechta (songi z muzyką Szymona Nidzworskiego). Kobiety toczą tu walkę o bycie „widzialną” – recenzuje Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”. Czytaj więcej →
„Urbański udanie kreśli skondensowane studium patologicznego uwielbienia przechodzącego w nieuchronne uzależnienie, dając obraz uczucia, będącego początkowo błogosławieństwem, a na końcu drogi przekleństwem losu, splecionego z inną, jakże teatralną chorobą, nałogiem nieustannego pierwszeństwa, szczytowania, bycia w centrum uwagi, w wiecznym blasku reflektorów, zawsze w głównej roli. […] Berlau jest główną postacią inscenizacji, będąc jednocześnie symbolem i swoistą rzeczniczką innych kochanek Brechta, pojawiających się zresztą w songach, refrenie intrygi, kapitalnie nadających rytm spektaklowi. Kobiet uzależnionych i wykorzystywanych przez Brechta. Jest trudna, konfliktowa, coraz bardziej rozżalona w próbach odzyskania tego, do czego wrócić już nie można, zawiedziona miłością swojego życia i ludźmi, których na jego drodze spotkała. Brnie w tę konwencję konsekwentnie, niepogodzona do końca, ze sobą i ze światem. Ruth w interpretacji Beaty Fudalej to rola wielka, rozpięta między sarkastyczną ascezą i kompulsywną furią…” – stwierdza Tomasz Mlącki w Dzienniku Teatralnym. Czytaj więcej →