Aktualności
„Maria Stuart” – wybór pierwszych recenzji po premierze
26/05/2022
Przedstawiamy recenzje i opinie krytyków oraz teatralnych blogerów po premierze Marii Stuart → Friedricha Schillera w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego.
Na pierwszym i drugim planie: Danuta Stenka (Elżbieta), Karol Pocheć (Mortimer), Wiktoria Gorodeckaja (Maria Stuart) w Marii Stuart Friedricha Schillera w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Fot. Krzysztof Bieliński
„Maria Stuart Wiśniewskiego spełnia obietnicę, jaką powinien dawać narodowy teatr: najlepsze teksty w ciekawych inscenizacjach i z doskonałym aktorstwem” – pisze Jakub Panek w Wp.pl Czytaj więcej →
„(...) zły chochlik jakoś mi podszeptuje, że to przedstawienie jest, owszem, o Elżbiecie i o Marii, ale w równej mierze o otaczających je mężczyznach, trochę tak, jakby królowe były lustrem, w którym odbijają się męskie twarze i nie zawsze w to lustro mogą spojrzeć bez jakiegoś wstydu czy nawet obrzydzenia. No, może z wyjątkiem hrabiego Talbota. […] Na TAKIE właśnie spektakle się czeka” – podkreśla Rafał Turowski na swoim blogu. Czytaj więcej →
„Tekst Schillera wystawiany był na polskich scenach już wielokrotnie – zauważa Mateusz Michalski na swoim instagramowym koncie „na.sztuki”. – W najnowszej adaptacji Grzegorz Wiśniewski postanowił obedrzeć go z czysto historycznego wydźwięku (akcja dzieje się niby w XVI-wiecznej Anglii, niby współcześnie) i uczynił z niego prawdziwy thriller polityczny. Te zakulisowe potyczki królowych i ich świty ogląda się na skraju fotela. Istna Gra o tron”. Czytaj więcej →
„Opowieść na podstawie dramatu Friedricha Schillera o ludzkich namiętnościach wplecionych w bezwzględną machinę historii i intryg. To klasyka idealnie ubrana w formę współczesnego teatru, z szacunkiem do autora, tekstu, myśli w nim zawartej. Myśli jako formy odczuwania. Efektowny, ale nie efekciarski. Odważny, ale nie bełkotliwy w środkach wyrazu. Mocny, ale nie opresyjny. Dokładny. Uzasadniony. Wspaniałe są kostiumy, światło, scenografia, świat wykreowany przez Mirka Kaczmarka. A Wiśniewski udowadnia, że po inscenizacji Fedry, Sonaty jesiennej i Marii Stuart jest obecnie najbardziej misternym rzemieślnikiem teatru. Teatru, który tym razem jest popisem wspaniałego zespołu Narodowego” – pisze Jacek Górecki na swoim instagramowym koncie. Czytaj więcej →
„Najnowsza premiera Wiśniewskiego grana jest ze znakomitą scenografią Mirka Kaczmarka, który dużą scenę – jej lewą część i obniżony szczyt – zabudował stylizacją betonowych murów, surowych jak jaskinia lub schron. Dominujących, a jednocześnie lekkich. To idealna oprawa pojedynku kobiet – królowych: Marii Stuart z Elżbietą I oraz ich dworaków. De facto drapieżnych zwierząt w ludzkiej skórze” – odnotowuje Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”. Czytaj więcej →
O kreacjach aktorskich:
Danuta Stenka (Elżbieta) w Marii Stuart Friedricha Schillera w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Fot. Krzysztof Bieliński.
„Aktorstwo w tym przedstawieniu stawia inne stołeczne sceny w sytuacji rzekłbym kłopotliwej. Niepodobna cośkolwiek tu już ulepszyć, czy przekroczyć jeszcze jakąś artystyczną granicę. Spotkanie obu władczyń (do którego notabene nigdy nie doszło) jest po prostu majstersztykiem, o finale nawet nie wspominając, choć pomysł nań wydaje się prosty, to jednak trzeba być Danutą Stenką, żeby… No właśnie, żeby TAK zagrać silną przecież kobietę, która najbardziej na świecie boi się nie spisku tej drugiej, czy rewolucji, ale – odrzucenia.
Mamy przejmującą rolę Wiktorii Gorodeckiej, która z zuchwałą pewnością zwaną Talentem, bez cienia wahania prowadzi Marię między świadomością zbliżającego się szafotu a – tak wielką chęcią życia (jabłko i papieros – kurczę, właśnie o to chodzi w teatrze…), a wyprowadzanie Marii na śmierć jest w swojej prostocie jedną z najmocniejszych scen, jakie widziałem w teatrze.
W cieniu obu władczyń, a może – jak ten chochlik podpowiada – wcale nie w cieniu – mamy mężczyzn, i opowieść o sile ich namiętności, o odpowiedzialności, patriotyzmie (sic), pasji, nienawiści i – o szaleństwie, szczególnie hrabiego Dudleya i Barona Cecila – to wspaniała rola Mateusza Rusina i – nomen omen – wręcz obłędna Przemysława Stippy” – zaznacza Rafał Turowski na swoim blogu. Czytaj więcej →
„Ostatnie parę minut Stenka-Elżbieta wodzi niemo wzrokiem po widowni, czyli po świecie, na którym będzie dalej żyć. A widzowie siedzą jak zaczarowani. W teatrze mamy różne rodzaje ciszy. Ta jest ciszą pełną fascynacji. Aktorka panuje nad wszystkimi obecnymi. A potem nagle wykonuje jakiś drobny gest, i też jak pod wpływem czarów wszyscy wiedzą, że to koniec przedstawienia. Zrywają się brawa, słychać nawet okrzyki. Rzadko kiedy można zobaczyć przykład takiej aktorskiej władzy. To niesamowite! […] Jej charyzma, elastyczność, lekkość w malowaniu sylwetki władczyni jest po prostu imponująca. Nawet w przywoływanych przeze mnie majtkach, nawet pokładając się na stole, Elżbieta jest fascynującą, mieniącą się wieloma barwami, silną kobietą. […] Wiktoria Gorodeckaja gra Marię, postać bardziej ulepioną z jednej bryły, choć też nie całkiem – bo jednak z ofiary zmienia się na kilka chwil w drapieżnika. No i jako załamany, cierpiący człowiek ma wstrząsające momenty. A ich pojedynek na słowa i gesty, ugroteskowiony, przerysowany z woli reżysera, jest kawałkiem żywego, potężnego teatru. Dla takich scen teatr istnieje. […] I Stenka, i Gorodeckaja grają kobiety współczesne nie tracąc jednak ani przez chwilę historycznego wymiaru. To, nie zawaham się napisać, prawdziwie wielkie aktorstwo.
Ale też znajdują wybornych partnerów. Trudno nie patrzyć z fascynacją na popisy mistrza żelaznych państwowych konieczności skarbnika Burleigha, kiedy gra go Przemysław Stippa. Gra człowieka przywdziewającego gorset sługi, a jednak miotanego namiętnościami. I tylko zastanawiamy się, czy zmuszając swój delikatny piękny głos do chamskiego wrzasku Burleigh Stippy kieruje się premedytacją czy popada w szaleństwo władzy. W obu wariantach aktor przykuwa uwagę do swojej postaci konkurując nawet ze Stenką.
Kontrapunktem dla niego jest Talbot, w wykonaniu Jarosława Gajewskiego, człowiek namiętny w moralizowaniu, przełamujący dworski stereotyp, który przypomina Maria opowiadająca o dostojnikach, co nauczyli się reguł gry o przetrwanie. Piękna to rola, bo naładowana patosem, a jednak naturalna i bardzo ludzka.
Mateusz Rusin w roli wieloletniego ulubieńca Elżbiety Roberta Dudleya hrabiego Leicestera nie boi się szarży, zabawy swoją postacią. To najbardziej komiczny, można by rzec groteskowy uczestnik tej historii, a przecież w jego gorączkowym kluczeniu (długo nie wiemy do czego zmierza) jest rys tragicznego szaleństwa. Wybornie narysowana figura aż do finału, kiedy zmuszony zostaje do udziału w obrzydliwej procedurze egzekucji. I samą mową ciała opowiada o swoim bolesnym pogubieniu.
[Karol Pocheć] specjalizuje się w rolach mrocznych, odrobinę dzikich. Taki jest i tutaj, a kiedy molestuje swoją miłość, czyli Marię, naprawdę przeraża. Wiśniewski skonstruował z jego udziałem scenę na pograniczu dobrego smaku (fanatyk modlący się pod figurą z tatuażem I.N.R.I. na plecach). Cóż stąd jednak, skoro Pocheć złagodził jej wydźwięk wielobarwnym aktorstwem nie zapominając o tym, że można swego bohatera pogrążać i równocześnie bronić” – pisze Piotr Zaremba w „Polska Times”. Czytaj więcej →
Przemysław Stippa (Wilhelm Cecil), Danuta Stenka (Elżbieta), Mateusz Rusin (Robert Dudley), Marcin Przybylski (Hrabia Aubespine), Jarosław Gajewski (Georg Talbot) w Marii Stuart Friedricha Schillera w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Fot. Krzysztof Bieliński.
„Na tle niezłej obsady (z męskich ról szczególnie udana kreacja Przemysława Stippy) wyróżnia się Danuta Stenka. Aktorka swoją grą w nowym przedstawieniu Wiśniewskiego niczego nie udowadnia, ona po prostu zmywa wszelkie wątpliwości dotyczącego kunsztu jej warsztatu. […] Gra porywająco tworząc przepyszną kreację” – podkreśla Jakub Panek w Wp.pl Czytaj więcej →
„Zwycięstwo Elżbiety z Marią Stuart ma prawo być odbierane jako zaskakujące, ponieważ wedle historii zarówno uroda, jak i młodszy wiek działały na męskich bohaterów Fryderyka Schillera z korzyścią dla Szkotki. Jednak Danuta Stenka w kolejnej swojej kreacji potrafi wyposażyć Angielkę nie tylko w atuty politycznej siły, ale i atrakcyjności pod każdym innym względem. Dodaje też do manifestu przemocy argument kobiety samotnej, oszukiwanej przez zalotników, która musi bronić się przed spiskami” – pisze Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”. Czytaj więcej →
„Centralne miejsce przy królewskim stole zawsze zajmuje Elżbieta, po jej prawej stronie hrabia Leicester (Mateusz Rusin), po lewej wielki skarbnik Wilhelm Cecil, baron Burleigh (Przemysław Stippa), natomiast sekretarz stanu Davison (Paweł Brzeszcz) kręci się jako służący, jak się wkrótce okaże, uzależniony od Cecila. Na królewskim dworze zjawiają się Georg Talbot (Jarosław Gajewski), zarządzający zamkiem w Sheffield, gdzie więziona była Maria Stuart, Mortimer, zamieszany w przygotowywany spisek, jak też francuski poseł (Marcin Przybylski), próbujący namówić królową do uwolnienia Marii. Cała ta dworska menażeria to pełnokrwiste, silnie zindywidualizowane postacie, co podkreślają także interesujące kostiumy Kaczmarka, będące nawiązaniem do współczesności. Najważniejsza jest jednak królowa Elżbieta, znakomicie grana przez Danutę Stenkę. Jej monarchini, choć musi odgrywać osobę mocną, zdecydowaną i władczą – już na wstępie nakazuje, by przy niej nie mówić o słabości kobiet – jak się okazuje jest pełna sprzeczności, niepewna, niepanująca nad namiętnościami, a decyzję o ścięciu szkockiej rywalki zostawia w rękach służalczego sekretarza stanu. Celnie oddaje to założony na wierzch, na męski strój – marynarkę i spodnie, rozcięte z przodu, by odsłaniać kobiece kolana – gorset, dość mocno sznurujący i trzymający w ryzach nie tylko ciało, ale też prawdziwe emocje i wewnętrzne rozdarcie Elżbiety. […] Gorodeckaja – od spokojnej, zdystansowanej próby porozumienia się z kuzynką, do pełnej nienawiści wykrzyczanej przez Marię Stuart wściekłości – tworzy postać walczącą do końca o swe życie. […] Karol Pocheć zagrał Mortimera, wykorzystując rozległą skalę swych aktorskich możliwości – od zrównoważonego, chłodnego gracza chcącego uwolnić Marię, poprzez cynicznego poplecznika Elżbiety, po maniakalnego wręcz szaleńca, przeistaczającego się w Jezusa. Także każda z pozostałych dramatis personae jest kreacją wartą wspomnienia. Dudley, hrabia Leicester Marcina Rusina, to luzak i cynik świetnie radzący sobie w dworskich konfrontacjach i przebiegle kluczący między dwiema królowymi. Komicznie wygląda w przykrótkiej kurteczce z kołnierzykiem z misia i takiego, tragikomicznego, świetnie gra. Cecil, baron Burleigh Przemysława Stippy, to swoista kreatura. Aktor tworzy portret serdecznego, ciepłego przyjaciela Elżbiety, który, gdy coś jest nie po jego myśli, przeistacza się nagle w bezwzględnego okrutnika dążącego do celu po trupach. Świetne kreacją tworzą Wiesław Cichy, strażnik Marii, czy francuski poseł – Marcin Przybylski. Talbot, hrabia Shrewsbury w interpretacji Jarosława Gajewskiego jest człowiekiem prawym i sprawiedliwym, postacią prostolinijną i przejrzystą. Wszelkimi sposobami – spokojną argumentacją i krzykiem – stara się przekonać królową, jak wielkim błędem będzie podpisanie przez nią wyroku na Marię Stuart” – pisze Marzena Kuraś w Teatrologia.pl Czytaj więcej →
„Nie od dziś wiadomo, że Maria Stuart daje pole do aktorskiego popisu swoim głównym bohaterkom. Tak też jest w tym przypadku, bo o ile pomysł przeniesienia akcji do współczesności może nie wszystkich przekonać (mnie się podoba, gdyż nadaje on tekstowi nowego kontekstu), o tyle z aktorstwem polemizować nikt już nie powinien. Wiktoria Gorodeckaja (Maria), a przede wszystkim Danuta Stenka (Elżbieta) stworzyły kreacje wybitne. Królowe w ich interpretacji to kobiety silne, niepozbawione namiętności, ale też pozwalające sobie na poczucie lęku. Gdy w ostatniej scenie Stenka przez kilka minut stoi w zupełnej ciszy na środku sceny, wykonując jedynie drobne gesty, widownia jest zahipnotyzowana. Taki popis aktorski w tak udanym spektaklu po prostu trzeba zobaczyć” – odnotowuje Mateusz Michalski na swoim instagramowym koncie „na.sztuki”. Czytaj więcej →
„Ciało Marii Stuart, a właściwie ciało Wiktorii Gorodeckiej jest nieujarzmione, otwarte, piękne i egzystencjalne. Próbuje się wyzwolić z siebie, ale tylko próbuje. Jej ciało to podmiot, nie podporządkowany, odrzucający określone ramy formy konwencji, nie poddany znaczeniu słowa, na poziomie metaforycznym i ikonicznym. Nie daje się wcisnąć w kompozycję i grę formalną, którą oferuje mu… teatr Elżbiety - królowej Anglii (Danuta Stenka).
Danuta Stenka (Elżbieta), Wiktoria Gorodeckaja (Maria Stuart) w Marii Stuart Friedricha Schillera w reż. Grzegorza Wiśniewskiego. Fot. Krzysztof Bieliński.
„I nie ma tu słabej roli, szelestu, nieprawdy, błądzenia, półśrodków. Przejmująca jest Wiktoria Gorodeckaja, która brawurowo wypada w scenie z jabłkiem i papierosem, w której spotyka się namiętność i chęć do życia ze strachem przed śmiercią. Barwni są też panowie, ale jeszcze wyżej wspina się Danuta Stenka. To jest coś więcej, niż wybitna rola. To jest coś więcej, niż aktorstwo. Stenka tworzy kreację na miarę dzieła sztuki. Koronkowa robota. To tak jakby zestawić piękne i nawet wartościowe obrazy, znanych i uznanych malarzy, a pośród nich ustawić freski Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. Precyzja i uzasadnienie każdego elementu, symbolu. Świadomość, konsekwencja, odwaga, inteligencja. Jej Elżbieta I jest monumentalna, diaboliczna, zabójcza, ale i pociągająca, podniecająca, ohydna i mała jak dziewczynka, której odebrano zabawki. Jest wypełniona pod skórą brudną krwią, dreszczem, strachem przed odrzuceniem, suspensem, który coraz bardziej zagęszcza spektakl. Tu spryt miesza się z obłędem. Władza zabija człowieczeństwo. Etyka zmiażdżona przez ciężar korony. Grzech zaślepiony jej blaskiem. Aktualne nie tylko dziś, zawsze. Wielki triumf nad publicznością. A na wstrząsający finał, w którym Stenka trzyma publiczność w garści czeka się w teatrze latami, a może i jeszcze dłużej” – notuje Jacek Górecki na Instagramie. Czytaj więcej →