Aktualności
Recenzje po premierze „Kordiana”
07/12/2015
Recenzenci teatralni dzielą się swoimi refleksjami po premierze Kordiana w reżyserii Jana Englerta, przygotowanej w rocznicę 250-lecia powstania Teatru Narodowego:
„...Słowacki w Narodowym [...] to kolejne atrakcyjne wystawienie klasyki romantycznej w dużej skali”.
„...Co w tym przedstawieniu jest najbardziej dojmujące? Bezmyślny tłum pełen to lęku, to uniesienia, gwar, patriotyczne śpiewy na cześć cara, husarskie skrzydła, latające sztandary i chorągwie, rozmach scenografii Barbary Hanickiej. Bo spektakl Englerta to gigantyczna inscenizacja w kilkudziesięcioosobowych scenach zbiorowych...” – opisuje Witold Mrozek w „Gazecie Wyborczej – Stołecznej”.
Czytaj więcej: wyborcza.pl/kultura→; e-teatr→
„Jak przystało na rzecz jubileuszową, w spektaklu nie brak odwołań do głośnych inscenizacji polskiej klasyki (m.in. drabina, echo Kordiana Hanuszkiewicza z 1970 r.). Kilka scen z inscenizacji Englerta – choćby piramida ze światła i wirtualny śnieg wirujący nad głowami widzów w scenie monologu Kordiana na Mont Blanc – z pewnością zasługuje na włączenie do tej kolekcji” – pisze Aneta Kyzioł w „Polityce”.
Czytaj więcej →
„Jeden z trzech odgrywających rolę Kordiana, Jerzy Radziwiłowicz, pokazuje ewolucję reżysera w odczytywaniu tekstu. Jan Englert poczynił milowy krok w dyskusji o Kordianie i o nas samych” – pisze Hanna Karolak w „Gościu Warszawskim”.
Czytaj więcej: Gość Warszawski→; e-teatr→
„Kordian Jana Englerta to przedstawienie żywe, budzące spory zrywające z tradycyjnym opowiadaniem fabuły dramatu Juliusza Słowackiego. W sam raz na wielki jubileusz narodowej sceny. [...] Hycnar tworzy rolę wybitną, z wiedzą o ich znaczeniu wypowiada wszystkie słowa, oddaje całe wewnętrzne rozedrganie Kordiana. Do niego (i reżysera, i wspaniale projektującej światło Jacqueline Sobiszewski) należy scena na Mont Blanc - najlepsze widzenie Kordiana, jakie dotychczas zdarzyło mi się widzieć na scenie. Gra w niej ogrom przestrzeni Sali Bogusławskiego, a w niej sylwetka aktora. Wybrzmiewa z całą mocą każda fraza” – stwierdza Jacek Wakar w „Gazecie Prawnej”, w dodatku Kultura.
Czytaj więcej: gazeta prawna/teatr→; e-teatr→
„W Kordianie 2015 bierze udział niemal cały zespół Narodowego. Wybitni aktorzy tej sceny w większości nie wypowiadają ani słowa, są tłem, statystami, tłumem właśnie. W tym niezwykłym przedsięwzięciu, w premierze jubileuszowej są razem, wszyscy, zespoleni. Przyznam, że jest to nie tylko imponujące, ale i wzruszające – przecież wydawało się, że o wspólnocie, o zespołowości w polskim teatrze zdajemy się pomału zapominać... W Teatrze Narodowym udowadniają, że ta wartość trwa”.
„Powstało przedstawienie wybitne, refleksyjne, głębokie i mądre, ponadprzeciętne pod każdym względem – filologicznym, inscenizacyjnym, aktorskim, ideowym. To nie zdarza się co dzień. [...] Powiem wprost: od wielu lat nie podarowano nam w teatrze polskim tak wartościowej premiery i tylu istotnych pytań w każdej «godzinie myśli». Tak ważnego dyskursu sumień” – pisze Krystyna Gucewicz w portalu e-teatr.pl.
Czytaj więcej →
„...[Jan Englert] z kanonicznego tekstu układa własny świat, bardzo zresztą osobisty, chwilami na wskroś sentymentalny. Świat obserwatora, który podsumowuje również własne dokonania, przyznając, że w dużej mierze składają się na nie szacunek do przeszłości i stawanie poza oczekiwaniami jakiejkolwiek ze stron intelektualnych sporów. Trzeba zaś, by Teatr Narodowy dawał do myślenia każdej z nich po trochu” – stwierdza Przemysław Skrzydelski w recenzji „Dłużnik diabła” wSieci.
Czytaj więcej →
„...Takie przedstawienie zdarza się raz na dziesięć lat albo i rzadziej. Przedstawienie, które podtrzymuje wiarę, że teatr nadal jest zdolny wadzić się z tym, co najważniejsze, że posiada wewnętrzne siły, dające szansę tworzenia wielkich, sugestywnych wizji. Inscenizacja Kordiana wedle scenariusza i w reżyserii Jana Englerta w Teatrze Narodowym, przygotowana z myślą o jubileuszu 250-lecia teatru, jest takim właśnie wyjątkowym przedstawieniem. Choć jubileuszowe, to nie ma nic wspólnego z okolicznościową celebrą. Żywe, nawet drapieżne, teatralnie zachwycające i mądre” – pisze Tomasz Miłkowski w w portalu AICT-Sekcja Polska Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych. Czytaj więcej →
Aktorskie kreacje
„Najważniejszą postacią w Kordianie w reżyserii Jana Englerta jest właśnie Szatan, znakomicie grany przez Mariusza Bonaszewskiego. [...] Wchodzi w tę przestrzeń bezpardonowo i rozsadza jej strukturę od środka. […] Szatan Bonaszewskiego to postać, która odbija się w wielu zwierciadłach. [...] Przypomina także Lucyfera granego przez tego samego aktora w Sprawie wyreżyserowanej przez Jerzego Jarockiego dla Teatru Narodowego w 2011 roku. Wymowa inscenizacji Jarockiego okazuje się również ważnym punktem odniesienia dla reżysera Kordiana. Tekst dramatu w opracowaniu Englerta zawiera też wiele innych odniesień do dzieł literackich i scenicznych. Reżyser odwołuje się w przedstawieniu do wcześniejszych wystawień utworu Słowackiego w Teatrze Narodowym. Niemal wszyscy rozpoznają drabinę z Kordiana w reżyserii Adama Hanuszkiewicza z roku 1970. Krąg skojarzeń okazuje się jednak znacznie szerszy. Englert włącza na przykład do spektaklu słynną scenę z Dziadów w reżyserii Konrada Swinarskiego, podczas której Mickiewiczowski bohater fizycznie siłuje się z diabłem na pomoście łączącym scenę z widownią. W Teatrze Narodowym mocuje się ze sobą dwóch Kordianów. Jest to jeden z najlepszych momentów przedstawienia, obrazujący rozdartą osobowość bohatera romantycznego. Nieustająco ścierają się w nim przeciwne strony jego natury. […] Niektóre odsłony przedstawienia nawiązują do najnowszych trendów inscenizacyjnych. Englert poddaje dramat Słowackiego dekonstrukcji, dokonuje jej na płaszczyźnie fabuły, ale także postaci. Alinearny, pełen zawirowań czasowych tekst tnie na mniejsze i krótsze fragmenty, następnie buduje z nich nową całość. Najważniejsze postaci w dramacie rozbija na kilka osób. Starego Kordiana, który z perspektywy doświadczonego człowieka przygląda się swoim wyczynom z młodości, z dystansem obserwuje też postawy Polaków, świetnie gra Jerzy Radziwiłowicz” – opisuje Malwina Głowacka w portalu Teatralny.pl. Czytaj więcej →
„Na obronę pomysłu zwielokrotnienia postaci przychodzi jedna z najlepszych scen całego spektaklu, a mianowicie próba zamordowania cara przez Kordiana. Hamletyczne szamotanie się bohatera z samym sobą zostało fantastycznie przedstawione w bardzo emocjonalnej walce Hycnara z Mrożkiem. Dodawały mrocznego piękna świetne projekcje wideo wyreżyserowane przez Marka Kozakiewicza. Innym pięknym wizualnie obrazem możliwym do zrealizowania dzięki temu konceptowi była prawie musicalowa scena Kordianów z Wiolettami. Najciekawszym wątkiem spektaklu pozostaje jednak psychomachia. Archanioł (jak zawsze doskonała Danuta Stenka) po raz kolejny walczy o duszę ludzką z Szatanem (fantastyczny Mariusz Bonaszewski) i Mefistem (przyciągający wzrok Mateusz Rusin o świetnym głosie i z cudnymi miniscenkami z krzesłem), zmuszając Kordiana do wyboru: «Ginąć, umierać w imię szlachetnej idei czy żyć i psom szyć buty?». […] Kordian Teatru Narodowego tchnie tymi samymi emocjami, w tym sensie wspaniale ujął istotę polskości. Do tego zawarł w sobie wiele akcentów nawiązujących do historii samego teatru. Pojawiła się nieśmiertelna drabina Hanuszkiewicza, na krótką chwilę do spektaklu dołączył Ignacy Gogolewski, grający tytułową rolę w Kordianie w 1965 roku” – recenzuje Anna Dawid w Dzienniku Teatralnym.
Czytaj więcej →
„Przez kilka dni po obejrzeniu Kordiana nie przestawałem myśleć o tym, jak mądry to spektakl. Skondensowany, chciałoby się powiedzieć: esencjonalny. Ujawniający nie tylko to, co najwartościowsze w Teatrze Narodowym, ale w teatrze w Polsce w ogóle. Zaskakuje na tak wielu poziomach, od znakomitego scenariusza, przez świetną grę aktorów, aż po magiczną stronę wizualną. […] Inscenizacja Kordiana wynosi teatralny artyzm ponad szczyty opisane przez wieszcza. Reżyser pochyla się nad losem Polski i w tej zadumie dokonuje rozrachunku z demonami naszej narodowej mentalności. […] Reżyser połączył intymne monologi z monumentalnymi zbiorowymi popisami. […] W zasadzie musiałbym teraz scena po scenie analizować wykorzystane teatralne perełki. A to modlitwę śpiewaną przez Ewę Konstancję Bułhak, a to sposób wygłoszenia monologu przez Kordiana, wreszcie cały pułk Kordianów, z krwawiącymi sercami… Wypadałoby pochwalić każdego aktora, bo to naprawdę wielka rzecz… Ale trwałoby godzinami. Zamiast tego powiem, że są tu na scenie absolutnie najlepsi z najlepszych. W tłumie Aniołów, Diabłów, Czarownic, Kardynałów, Mówców, Żołnierzy, Polaków zauważymy takie sławy, jak: Sławomira Łozińska, Beata Fudalej, Magdalena Warzecha, Beata Ścibakówna, Wiesława Niemyska, Marek Barbasiewicz, Waldemar Kownacki i wielu, wielu innych. Wszyscy przekazują cząstkę swego talentu, by każda z tych wielkich scen miała właściwą temperaturę. I ma! Danuta Stenka, przeniesiona jakby żywcem z przedstawień Krzysztofa Warlikowskiego, szokuje głębią spojrzenia, trafnością perfekcyjnie wypowiadanych słów. Na nie widz wyraźnie czeka. Mariusz Bonaszewski jako Szatan tworzy nie tyle jego ziemski wizerunek, co na chwilę pozwala nam zobaczyć go w jego prawdziwym wydaniu. Wielka rzecz! Z trzech Kordianów najbardziej zapada w pamięć Marcin Hycnar, choć Jerzy Radziwiłowicz również jest wspaniały, a i Kamil Mrożek depcze im po piętach. Wyrazistą kreację Wielkiego Księcia stworzył Grzegorz Małecki – ewidentnie to jego czas. Świetnie przeciwstawiono sobie Diabła (gra go Beata Fudalej) i Anioła (Magdalena Warzecha wyrazista jak zwykle). Diabeł ma w sobie coś z podwórkowego spryciarza, niby gra melodię modlitwy, ale patrzy jakoś tak smętnie, jakby już go to mierziło). Z kolei Anioł w swej dobroci również gdzieś się smuci…Pojawienie się na scenie Ignacego Gogolewskiego, nawet tylko dla tych kilku linijek tekstu, to jednak wielkie wydarzenie! Z pięciu Wiolett każda pokazała coś całkowicie odmiennego od typowego swojego emloi. Szacunek! Jak Was wszystkich nie wielbić? Wspaniała scenografia Barbary Hanickiej dopełnia tego misterium, które odbywa się na scenie. Kiedy tocząca się ogromna kula ziemska przygniata i pochłania kolejne postaci, symbolika rekwizytu sięga szczytu znakomitości. Do tego te wspaniałe suknie, kostiumy diabłów, Archanioła… Raz jeszcze widzimy, że w Teatrze Narodowym nie ma zmiłuj – musi być perfekcyjnie” – ocenia Włodzimierz Neubart na blogu Chochlik Kulturalny. Czytaj więcej →
Czytaj więcej →
„Kordian Englerta efektownie i mądrze wpisał się w jubileuszową rocznicę. Z jednej strony nawiązując do najpiękniejszej tradycji teatralnej tego dramatu, z drugiej czyniąc zeń aktualny głos na temat naszych historycznych, a i bardzo współczesnych polskich doświadczeń. […] Jan Englert dwukrotnie mierzył się z Kordianem. Najpierw w 1987 roku w Teatrze Polskim w Warszawie, ale w pamięci widzów pozostało wielkie telewizyjne widowisko w jego reżyserii – grane w plenerach, również w miejscach związanych historycznie z akcją dramatu – z Michałem Żebrowskim w roli tytułowej (1994 r.). Ale dyrektor Narodowego – który, jak przyznaje, zawsze sam chciał zagrać Kordiana – wciąż czuł silny związek z opowieścią o «spisku podchorążych», stąd też wybór tej sztuki Słowackiego na zwieńczenie jubileuszu, a i pewnego rodzaju podsumowanie własnej artystycznej drogi. Toteż jego Kordian w Narodowym ma właśnie sporo cech takiej summy. Nie bez kozery rolę tytułową gra w nim... trzech aktorów. Kamil Mrożek jest najmłodszym z nich – romantykiem bezkompromisowym, mającym na ustach Polskę i wierzącym w jej zmartwychwstanie, Marcin Hycnar to Kordian bliski mu wiekiem, ale rozczarowany już i wątpiący (obaj podobnie i tradycyjnie dla tej roli ucharakteryzowani - w białych romantycznych «koszulach Słowackiego» z szerokim otwartym kołnierzem). Natomiast Jerzy Radziwiłowicz – wybitna rola tego artysty! – to Kordian «po wszystkim». Gorzki, ale nie rozdzierający szat. Patrzący na wszystko z oddalenia, ze smutkiem oraz cichą ironią, więc i bez szczególnej nadziei, lecz – mimo wszystko – z iskierką wiary w oku. Na grze tych trzech Kordianów – reprezentujących w istocie całość naszych polskich wyobrażeń o Ojczyźnie i Wolności – narodowej, ale i własnej – wznosi się gmach przedstawienia Englerta” – czytamy w „Kurierze Szczecińskim”.
Czytaj więcej: e-teatr →
„Powstało widowisko, w którym jest myśl i doświadczenie – zarówno artysty, kolejny raz mierzącego się z tekstem Słowackiego, jak też obywatela, dla którego Polska i jej dzieje są sprawą wielką i żywą. To wieczne starcie siły i bezsilności – niekończąca się rozgrywka emocji rozpiętych, między Archaniołem (Danuta Stenka) i Szatanem (znakomity Mariusz Bonaszewski). Kordianów jest trzech – najstarszy znużony grą o przyszłość (Jerzy Radziwiłowicz) i dwaj aktywni, emocjonalni – Marcin Hycnar (po ludzku i porywająco wygłasza monolog na szczycie Mont Blanc) oraz Kamil Mrożek, do którego dołączy grupa dzieci – rosnących dopiero Kordianów z krwawiącym sercem. Gościnie pojawia się na chwile Kordian sprzed 50 laty, Ignacy Gogolewski. Englert otworzył niezmierzone pole do interpretacji” – zauważa Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Czytaj więcej →
„Jan Englert wystawił Kordiana dokładnie w 250. rocznicę powstania teatru narodowego w Polsce. Powstał spektakl świetny, znakomicie zagrany, wykorzystujący też nieprawdopodobne możliwości techniczne narodowej sceny. […] Kordian jest najbardziej zespołowym spektaklem Narodowego w repertuarze, w obsadzie znaleźli się prawie wszyscy aktorzy Teatru, do tego goście (widziałem Ignacego Gogolewskiego!, grał pół wieku temu Kordiana na tej samej scenie) oraz – studenci. Kordianów jest trzech: Jerzy Radziwiłłowicz, Marcin Hycnar i Kamil Mrożek, wydaje mi się, że najtrudniejsze zadanie miał pan Marcin i poradził sobie z nim rewelacyjnie. Na scenie w rolach głównych także boska i piękna jak zawsze Danuta Stenka, znakomity Mariusz Bonaszewski i – świetny jako Mefistofel – Mateusz Rusin. Piękne i poruszające przedstawienie. Chapeau bas!” – stwierdza Rafał Turowski w Exu Magazine.
Czytaj więcej →
„Spektakl jest wielopoziomową, przepiękną ilustracją kondycji Polski i Polaków w perspektywie historycznej, politycznej, społecznej, kulturowej. [...] Nie ma ważniejszego, piękniejszego hołdu złożonego w 250. rocznicę powstania teatru publicznego w Polsce i Teatru Narodowego jak żywa sztuka teatralna, która pokazuje ciągłość historyczną, artystyczną, jej filary twórcze, jej aktualność i siłę oddziaływania. Jan Englert choć Kordiana nigdy nie zagrał, to sztukę po raz trzeci wyreżyserował. Inteligentnie opracował tekst, sprawnie włączył weń odniesienia do poprzednich wielkich inscenizacji dramatu oddając hołd wielkim twórcom teatru [...]. Skomponował dla nas wielkoformatową, złożoną wypowiedź artystyczną będącą analizą i pytaniem kim i jacy dziś jesteśmy, dokąd zmierzamy otumanieni zbiorowym gwałtem manipulacyjnym przeszłości na teraźniejszości. [...] I tak każdy widz będzie tworzył swoją własną mapę sensów, malował indywidualny pejzaż pamięci tej imponującej, złożonej, plastycznej inscenizacji Kordiana Jana Englerta, która jest bogata, piękna, monumentalna. Oszałamiająca. I bardzo współczesna. […] Tekst Słowackiego pozostaje fundamentem, inspiracją, duchem poezji nieśmiertelnym. Ale autorem jest dziś reżyser, aktorzy, artyści współtworzący spektakl. I oczywiście my, widzowie, dopalacze zamysłu twórczego. Nic nie stoi w miejscu a zmienia się i rozwija nieustannie. Teatr także. Jan Englert ze swoim wspaniałym zespołem nie robi nic innego, jak idzie krok naprzód. […] Pokazuje ten zapierający dech spójny spektakl, cudownie wystawiony i zagrany, ciągłość sztuki teatralnej, jej otwartość na zmiany bez gestów rewolucyjnych, szokujących, oderwanych od kanonu. Jest jej konsekwentną kontynuacją. Odważną w podejmowaniu dialogu z tymi, do których jest skierowany. Jest hołdem dla sztuki i dla ludzi sztuce teatru oddanym. Jest świętem i hojnym darem. Wielka to sztuka i wielcy artyści" – ocenia Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
Czytaj więcej →