Aktualności
Na wyspach pamięci. Rozmowa ze Sławomirem Narlochem
13/02/2023
Próby Alicji Krainy Czarów: Sławomir Narloch. Fot. Marta Ankiersztejn
„Bohaterowie, razem z widzami, będą odkrywać sensy… i bezsensy, niespodzianki, tajemnice. Tu i teraz – dziś jest czas na Alicji Krainę Czarów, opowieść o pamięci i fascynującej rzeczywistości pełnej zagadek i paradoksów – podkreśla Sławomir Narloch. – Gdyby paru osobom na tym świecie czytano w dzieciństwie więcej bajek, to świat naprawdę byłby lepszy”.
Reżyser pracuje nad muzycznym przedstawieniem na podstawie powieści Lewisa Carrolla. Premiera Alicji Krainy Czarów→ na dużej scenie Teatru już 4 marca!
Kiedy pierwszy raz pomyślałeś o wystawieniu Alicji… w teatrze, to…
Alicja w Krainie Czarów i jej kontynuacja, czyli O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra to książki w zasadzie „niewystawialne”. Sam ten fakt mnie zaintrygował. Jednocześnie uważam, że w teatrze warto podejmować próbę realizacji wówczas, gdy przy pierwszym zderzeniu z tekstem nie jest się niczego pewnym. Wtedy jest się ciekawym tego świata.
Próby zaczęły się w listopadzie, więc od długiego czasu jesteś już w Krainie Czarów. Co ekscytującego, a może frapującego, intrygującego tam odnajdujesz?
To świat fascynujący, pełen zagadek, paradoksów, tajemnic, które mocno działają na wyobraźnię. Żeby dostać się do środka tej rzeczywistości, trzeba znaleźć jakiś klucz. Czytając Carrolla, zauważyłem, że wystarczy do tych tekstów „przyłożyć” jakiś temat, aby ujawniły się z nich – jak wyspy – fragmenty, które do tego konkretnego tematu pasują. Chyba na tym polega wyjątkowość tych opowieści: są niezwykle pojemne i mogą być otwierane różnymi kluczami. Bardzo ważny jest tutaj temat dzieciństwa, bycia dzieckiem – wyrósł z tego pomysł na opowieść o pamięci. Opowiadamy więc historię dorosłego Syna [w tej roli Cezary Kosiński], który mówi, że kiedy był chłopcem, jego mama Alicja [w tej roli Ewa Konstancja Bułhak] czytała mu książkę pt. Alicja w Krainie Czarów. Teraz, po kilkudziesięciu latach, Syn wraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa. Razem z nim wyruszamy w tę podróż po przeszłości, wchodzimy do jego osobistego, bardzo intymnego świata.
Próby Alicji Krainy Czarów: Cezary Kosiński, Paweł Paprocki, Mikołaj Śliwa, Sławomir Narloch. Fot. Marta Ankiersztejn
Książki Carrolla o Alicji są w pewnym sensie też traktatem o słowie – Alicja mówi o niektórych słowach, że są prześliczne, z innych nie jest zadowolona, Humpty Dumpty potrafi zmusić słowa do określonych znaczeń… A Ty przygotowujesz przedstawienie muzyczne, w którym jest wiele piosenek, napisałeś do nich teksty. Czy trudno było w tym przypadku znaleźć odpowiednie słowa?
Bardzo szybko zacząłem myśleć o tym spektaklu jako o widowisku muzycznym. A dobrze mi w świecie, w którym jest muzyka. I kiedy podjąłem decyzję, że chcę opowiedzieć o pamięci i jednocześnie uciec od skojarzeń, które Alicji… narzuciła choćby popkultura, piosenki stały się sposobem na uniwersalizację znaczeń. Historie, które opowiadamy, przeglądają w piosenkach. Czasami piosenki są uzupełnieniem, a czasami kontrapunktem. Poza tym coraz mniej pisze się piosenek, które mają tekst… [śmiech]. To faktycznie nie była łatwa praca, trzeba było opowiedzieć, w skondensowanej formie, jaką jest piosenka, o ważnych sprawach. Autorem muzyki jest Kuba Gawlik. Współpracujemy już nie pierwszy raz; miałem więc pewność, że Kuba, wykorzystując także swoje doświadczenie aktorskie, będzie wiedział, jak przełożyć teksty piosenek na język muzyki, melodię.
A pracując nad słowem w czasie prób, odkrywamy, że czasami nie warto kombinować, wystarczy zaufać samemu niezwykłemu językowi Carrolla, a korzystamy ze świetnego przekładu Macieja Słomczyńskiego. Nasi bohaterowie, razem z widzami, będą odkrywać sensy… i bezsensy, niespodzianki, tajemnice. Ten język jest naszpikowany takimi „orzechami słów”, które razem będziemy starali się rozłupać.
A nad dźwiękiem i obrazem pracujecie z realizacyjnym rozmachem…
Pracujemy nad widowiskiem muzycznym. I te dwa słowa bierzemy bardzo na serio – w przedstawieniu Alicji Kraina Czarów wystąpi ponad trzydziestu artystów: aktorzy Teatru Narodowego, aktorzy gościnni, muzycy formujący na potrzeby tego spektaklu Orkiestrę Szalonych Kapeluszników. Mamy szansę stworzyć pochłaniające teatralne obrazy, zachwycić. Wierzę, że teatr jest w stanie wygrać z Netflixem.
Także dlatego, że jest spotkaniem?
Tak, spotkaniem z aktorem i muzyką wykonywaną na żywo. Szukamy prawdziwych dźwięków i głosów, nie korzystamy z playbacku, czy komputerowo wyczyszczonych, idealnych wokali. Chcemy, aby powstał spektakl żywy, pulsujący, energetyczny, rozbuchany pod względem scenograficznym – scenografię i kostiumy przygotowuje Martyna Kander. W tym świecie jest miejsce na kolor, dowcip, gagi, sceny taneczne, ale i na nastrój refleksyjny, nostalgiczny. Pracujemy nad scenami zbiorowymi, w których zabrzmi śpiew chóralny, ale również nad scenami bardzo kameralnymi, intymnymi. W konstrukcji i rytmie przedstawienia będzie można odnaleźć to, co tak dobrze znamy z książki Carrolla – Alicja rosła i malała, rosła i malała.
Próby Alicji Krainy Czarów: Paulina Wróblewska, Ewa Konstancja Bułhak, Anna Lobedan, Bartłomiej Bobrowski, Kamil Mrożek, Magdalena Czuba, Piotr Piksa, Michał Pietruczuk, Ewa Bukała. Fot. Marta Ankiersztejn
Alicja i świat podlegają metamorfozom, czas może biec inaczej, słowa wyprawiają hece. Rzeczywistość, którą stworzył Carroll, jest płynna. Czy jest jakiś porządek tego świata, a może jest on nieuchwytny? Jak go pokazać na scenie?
Użyłaś słowa „płynne” i ono jest, jak ja to mówię, słowem „alicjańskim”. Carroll bawi się konwencją snu. Sny są alogiczne, absurdalne, są zlepkami elementów rzeczywistości, które, połączone ze sobą, tworzą nowe, zaskakujące sensy. Dla mnie sen i pamięć to bardzo podobne żywioły. Wspomnienia są fragmentaryczne, niektóre obrazy nam się zacierają, czegoś w nich brakuje, po jakimś czasie, kiedy wracamy pamięcią do wydarzenia, myślimy: „chyba było jednak inaczej…”. To jest bardzo bliskie poetyce Carrolla. Ale teatr to scena konkretu, nie można pływać w oceanie niewiadomych. My ten konkret odnajdujemy powołując do życia, czyli inscenizując, wspomnienia.
A potraficie pamiętać do przodu, jak mają w zwyczaju niektórzy w krainie po drugiej stronie lustra? Co wynika z opowieści o pamięci?
Tak, to są te paradoksy Carrolla. Pamięć jest czymś niezwykłym. Potrafimy zachować w niej to, co już nigdy nie wróci. To co umarłe, a w nas – ciągle żywe. Możemy zamknąć oczy i zobaczyć bardzo konkretny obraz, niemal oddychać emocjami, które w tej przywołanej chwili nam towarzyszyły. Widzimy „scenografię” tego wspomnienia, czujemy jego natężenie i temperaturę. Często chcielibyśmy zatrzymać jakąś piękną chwilę, nasycić się nią, nacieszyć, przytrzymać przy sobie jak najdłużej. Ale nie, to przecież niemożliwe, zawsze trzeba dalej i dalej…, nie dogonimy tego. W teatrze także obecne jest to napięcie – czas płynie, inscenizowana jest kolejna scena, i kolejna, bo przedstawienie musi się toczyć, a obrazy zostają tylko w pamięci widza. Pamięć ma ogromną siłę, pozwala nam przetrwać.
Pojawiają się pytania, co napędza świat Carrolla i jaki udział mają w tym postaci z Krainy Czarów? Bohaterowie, których spotyka Alicja, często chcą nią rozporządzać, przeciwko czemu ona się zresztą buntuje, jest i Królowa z jej rozkazami: „Ściąć jej głowę!”… Rzeczywistość nie jest sielankowa, toczy się walka…
W naszej inscenizacji „uruchamiaczem” świata jest czas. To jest ten żywioł sprawczości. Podlegają mu: Alicja, Syn, postaci z Krainy Czarów, ale także widzowie, którzy oglądają przedstawienie. Wszyscy podlegamy tej jednej – naczelnej, niezmiennej, bezlitosnej, a jednocześnie inspirującej i frapującej – sile czasu. Pytasz o walkę. Tak, jest walka, dramatyczna. Główny bohater chce powrócić do świata dzieciństwa, żeby jeszcze raz poczuć smak zupy, którą gotowała mama Alicja, znaleźć sposób, żeby raz na zawsze nasycić się nią. Ale Pana Boga za nogi nie złapiemy… I chyba na tym, paradoksalnie, polega sens naszego trwania, na tym, że jesteśmy skazani na gonitwę. Obracamy się na tarczy zegara, trzymamy się kurczowo wskazówek, próbując stawić opór, zatrzymać czas – choć na chwilę. I właśnie w tym dopatruję się piękna naszego życia, chłodnego piękna – tak bym to nazwał.
Próby Alicji Krainy Czarów: Sławomir Narloch, Michał Pietruczuk. Fot. Marta Ankiersztejn
A wrażliwość, odczuwanie?
Kiedy jesteśmy mali, to cały świat dookoła nas wydaje się za duży, czasami powykrzywiany jak w lustrze – te pochylające się nad małym człowieczkiem potężne twarze… Jezioro, nad którym byłem jako dziecko, zdawało się być wielkim oceanem. Kiedy przyjeżdżam tam po latach, okazuje się kałużą. Pamięcią władają hiperbola, dziwność, szaleństwo, te same elementy, które rządzą Krainą Czarów. Zresztą myślę, że na nasze przedstawienie przychodzić będą tylko dzieci – choć niektóre dorosłe. Dzieci trzeba traktować poważnie.
Podobno Kazimierz Dejmek, kiedy go zapytano, jak, w porównaniu do spektakli dla dorosłych, robi się przedstawienia dla dzieci, odpowiedział: „tak samo, tylko że lepiej”.
Mistrz miał rację. Poza tym – trzeba być dzieckiem. To zdanie, wydawałoby się, banalne, w naszej pracy traktujemy nadzwyczaj poważnie. Bo ono potrafi być Zbawienne – to słowo trzeba zapisać wielką literą. Szczególnie dzisiaj. Kiedy pisałem adaptację, wybuchła wojna w Ukrainie. Początkowo zastanawiałem się: „czym ja się teraz zajmuję?!”. Dopiero po paru dniach zrozumiałem, że właśnie teraz jest czas na Alicji Krainę Czarów. Gdyby paru osobom na tym świecie czytano w dzieciństwie więcej bajek, to świat naprawdę byłby lepszy. Jestem o tym głęboko przekonany.
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Alicji Kraina Czarów →
premiera: 4 marca 2023, godz. 19:00, Sala Bogusławskiego