Aktualności
Między objawieniem a opętaniem. Rozmowa z Wojciechem Farugą
24/08/2020
Wojciech Faruga inscenizuje Matkę Joannę od Aniołów→ Jarosława Iwaszkiewicza na podstawie scenariusza filmowego Jerzego Kawalerowicza i Tadeusza Konwickiego. W roli tytułowej – Małgorzata Kożuchowska. Premiera już 5 września na Scenie przy Wierzbowej.
Prace nad spektaklem przerwała pandemia; pierwotnie premiera miała się odbyć 28 marca.
„Najważniejszym tematem jest próba zrozumienia doświadczenia mistycznego – mówi reżyser. – Próbujemy zmierzyć się z faktycznym opętaniem Matki Joanny i zadajemy sobie pytanie: co ono oznacza?”
Naszą podstawą jest adaptacja filmowa Kawalerowicza i Konwickiego, rozszerzona o pewne pominięte przez nich fragmenty opowiadania. Spektakl, nad którym pracujemy, i na poziomie tekstu, i na poziomie plastyki, podejmuje dialog z barokiem w jego pełnej skali – od mistycznej ekstazy do obsceniczności. Film Kawalerowicza, który stanowi dla nas punkt wyjścia i ważną inspirację, rozpisuje tę historię na kilka symbolicznych lokacji – to karczma, kościół, klasztor, strych, stos. Przestrzeń, do której zaprosimy widzów, to przestrzeń będąca czymś pomiędzy spalonym kościołem a stosem. Jest dość abstrakcyjna, nie odwzorowuje XVII-wiecznego Ludynia, lecz stara się współtworzyć sensy tej opowieści, stwarzać dostęp do świata emocji bohaterów. Z autorem kostiumów Konradem Parolem zdecydowaliśmy się na kostium, który do baroku nawiązuje, przetwarza współcześnie pewne elementy i struktury charakterystyczne dla mody tego okresu, natomiast nie jest to kostium rekonstrukcyjny. Ważna jest również inspiracja barokiem, która realizuje się na poziomie słowa.
Do scenariusza, wraz z dramaturżką Julią Holewińską, włączyliście inne teksty...
Pojawią się między innymi wiersze Johna Donne’a oraz Jana Andrzeja Morsztyna i innych polskich poetów tego okresu. Sięgnęliśmy do wyuzdanej poezji barokowej, korespondującej z obecnym w opowiadaniu wątkiem karczmy. W czasie pracy okazało się, że to niezwykle pojemny materiał, który, wbrew pozorom, stał się punktem wyjścia do scen bardzo subtelnych.
W kulturze europejskiej napięcie między świętością a opętaniem stanowi rodzaj sprzężenia zwrotnego. Na przykład jedną z podstawowych cech opętania jest zdolność mówienia językami, których osoba opętana nie ma szansy znać, ale mówienie językami jest też darem Ducha Świętego. Podobne symptomy mogą świadczyć czasami o świętości, a czasami o opętaniu. Nasza Matka Joanna… właśnie na tych napięciach jest zbudowana. W przedstawieniu próbujemy zrozumieć, czym jest świętość, czym jest opętanie i staramy się – co w tej pracy jest jednak dość trudne – nie relatywizować jednego i drugiego. Nie chcemy redukować doświadczenia mistycznego i opisywać go za pomocą terminów zaczerpniętych z psychoanalizy albo z psychiatrii. Próbujemy zmierzyć się z faktycznym opętaniem Matki Joanny i zadajemy sobie pytanie: co ono oznacza? Nie jest to łatwe.
Co jest więc kluczowe dla inscenizacji Matki Joanny od Aniołów?
Najważniejszym tematem jest próba zrozumienia doświadczenia mistycznego. Z drugiej strony podstawową tkankę tekstu stanowi pytanie o źródła zła w człowieku i w świecie. Pojawiają się tam zresztą bardzo heretyckie odpowiedzi. Jeżeli przypomnimy sobie, w jakim momencie Iwaszkiewicz pisał Matkę Joannę…, to pytania o obecność Boga w świecie i o przyzwolenie na taki poziom zła, są oczywiście kwestiami konstytuującymi to opowiadanie. W tym kontekście ciekawie prezentuje się postać egzorcysty Matki Joanny, księdza Suryna (Karol Pocheć). Z jednej strony walczy on z szatanem, z drugiej – ma poczucie, że element diabelski jest również w nim samym.
Wiadomości o opętaniu rozgrzewają postronnych, publiczne egzorcyzmy stają się sensacją. Mieszkańcy i przyjezdni spotykają się w karczmie.
Karczma staje się poczekalnią. Ludzie czekają, aż wydarzy się cud, aż wydarzy się coś niezwykłego, co zmieni ich życie lub nada mu sens. Złożona, wieloelementowa scena publicznych egzorcyzmów jest chyba najtrudniejszą sceną spektaklu. Wydaje mi się, że to, co wymyśliliśmy, w odmienny i rozszerzający sposób definiuje i tych ludzi, i znaczenie opętania, i opętanie Matki Joanny.
Matka Joanna mówi: „Najstraszniejszą rzeczą jest, że mam upodobanie w szatanie. Jeżeli nie można być świętą, to lepiej już być potępioną”. Czy to będzie także przedstawienie o pysze?
W utworze Iwaszkiewicza często mamy do czynienia z narracją polegającą na tym, że ktoś opowiada – i w dodatku wartościując – o innych osobach albo wydarzeniach. Na przykład w wielu fragmentach opętanie jest mocno seksualizowane, jak również seksualizowane są zakonnice. Jeśli jakieś postaci mówią w ten sposób, to my w naszej pracy zadajemy sobie pytanie, dlaczego tak mówią i czy jest możliwe, że kłamią. Temat pychy pojawia się bardzo często w rozmowach Joanny z księdzem Surynem. Ona jest szalenie odważna (lub odważny jest demon, który przez nią przemawia…); jest osobą, która nie ma oporów przeciwko dokonywaniu wszelkiego rodzaju przekroczeń, które oczywiście nazywane są pychą. Jednak kiedy z Małgosią Kożuchowską rozmawiamy o tym, czym jest droga Matki Joanny, to dochodzimy do wniosku, że polega ona na uświadomieniu sobie, kim jestem i czego chcę. Na rozpoczęciu wyrażania siebie. Tym jest jej ostatni monolog.
Tak. U Iwaszkiewicza jedna z zakonnic śpiewa o tym, że poszła do klasztoru, żeby mąż jej nie bił. W paradoksalny sposób klasztor i opętanie są dla zakonnic przestrzenią wolności. One w tej sformalizowanej instytucji potrafią ją odnaleźć. My, szukając protoplastek Matki Joanny, odwołujemy się do biografii średniowiecznych i barokowych mistyczek. W tamtych epokach mistyka kobieca bardzo się intensyfikuje. Na przykład Hildegarda z Bingen jest dzisiaj jedną z bardziej rozpoznawalnych kobiecych kompozytorek; w tamtym czasie powołanie mistyczne było zresztą jedynym sposobem, żeby kobieta mogła pisać.
A jakie były początki, jakie refleksje towarzyszyły Panu, kiedy zaczął Pan myśleć o inscenizowaniu Matki Joanny…?
Od samego początku miałem poczucie, że wszystkie zbyt łatwe odniesienia do współczesności nie służą temu utworowi. Opowiadamy naszą autorską, naszą – w rozumieniu wszystkich realizatorów i aktorów – historię. Mówię tak, bo wierzę w taki model pracy, kiedy stajemy w opowieści wspólnie. Nie jesteśmy w tej pracy jedyni. Jest to trzecia inscenizacja Matki Joanny… w Warszawie, a my mamy tę szczęśliwą bądź nieszczęśliwą sytuację, że dajemy ostatnią premierę tego tytułu w stolicy. Spektakl powinien być bliski prozy Iwaszkiewicza, dla mnie zawsze bardzo ważne jest odczytanie strategii artystycznej autora. Siłą Iwaszkiewicza jest to, że wpisuje w opowiadanie wieloznaczność. Nie narzuca znaczeń i sensów, lecz je otwiera.
Na zdjęciach: próby do Matki Joanny od Aniołów Jarosława Iwaszkiewicza
Od góry:
– Krystian Łysoń – ruch sceniczny; Wojciech Faruga – reżyseria, scenografia, światło; Julia Holewińska – dramaturgia; Teoniki Rożynek – muzyka; Adam Szczyszczaj (Egzorcysta, Chrząszczewski). Fot. Zbigniew Lisiecki / Teatr Narodowy
– Małgorzata Kożuchowska (Joanna), Karol Pocheć (Suryn). Fot. Magda Hueckel
– Karol Pocheć (Suryn), Krystian Łysoń – ruch sceniczny, Małgorzata Kożuchowska (Joanna), Wojciech Faruga – reżyseria, Julia Holewińska – dramaturgia. Fot. Magda Hueckel
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Matka Joanna od Aniołów →
premiera: 5 września 2020, godz. 19:00, Scena przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego