Aktualności
Recenzje „Twórców obrazów”
06/10/2017
Recenzenci i teatralni blogerzy oceniają przedstawienie Twórcy obrazów Pera Olova Enquista w reżyserii Artura Urbańskiego:
„Artur Urbański, adaptując na scenę sztukę Enquista, pozostaje wierny tekstowi. Zazwyczaj w takich przypadkach formułuję zarzut, że reżyser inscenizuje, czyli nie dokłada od siebie nic więcej. W przypadku Artura Urbańskiego jest inaczej. Już sam dobór aktorów, a zwłaszcza aktorek (wielka dama polskiego teatru Anna Seniuk i świeżo upieczona adeptka AT w Warszawie Marta Wągrocka) jest tu rodzajem twórczej adaptacji tekstu. Do tego konwencja spektaklu, będąca przecież również rezultatem wyboru reżysera. [...] Urbański od początku traktuje temat serio i wydaje się, że droga ta jest bardziej właściwa. Jego Tora nikogo nie gra. Jest młodą, szczerą dziewczyną u progu kariery. Selma również – wprawdzie otwiera się długo niczym małż, ale gdy się już otworzy – porusza do głębi. Urbański stworzył na scenie kameralny dramat na wzór Marii Stuart Schillera, w którym centralnym punktem staje się spotkanie dwóch wspaniałych kobiet: młodej i starej, silnej i słabej, bezczelnej i pokornej. Dla mnie było to spotkanie wstrząsające” – dzieli się swoimi uwagami Tomasz Domagała na teatralnym blogu domagalasiekultury.blog.pl Czytaj więcej →
„Dobrze, że reżyser Artur Urbański zawierzył aktorom. Podąża za autorem. Spełniona, doświadczona, sławna pisarka w głębokim dramatycznie obrazie Anny Seniuk i drapieżna, drażliwa, bezpośrednia a nawet bezczelna, zmysłowa młoda aktorka w portrecie Marty Wągrockiej, reprezentują na pozór sprzeczne podejście do życia, inaczej radzą sobie z alkoholizmem ojca, stosunkiem do niego. Mają jednak ze sobą wiele wspólnego. To obraz komplementarny, dopełniający się. Pokazujący, co było na początku i na końcu samodzielnych, bezkompromisowych wyborów kobiet artystek. Mężczyźni są równie ambitni, mają konkretne plany artystyczne, do których konsekwentnie dążą. Ale jakże są różni od kobiet! W sumie każdy idzie własną drogą twórczą, w innym krajobrazie przyjętych taktyk dla realizacji wytyczonych strategii. Cel jest jednaki: każdy na swój indywidualny sposób pragnie poradzić sobie z trudną przeszłością, z życiem, które ściąga na dno, uwiera, drażni... [...] Wszyscy bohaterowie mają pasję, upór i cierpliwość. Imperatyw wewnętrzny, by obrócić brud tego świata w wartość, która nie będzie ich niszczyć a wzmocni, wyniesie na pożądany, możliwie najwyższy poziom ducha. Przyniesie w perspektywie sukces, którego pragnienie też jest napędem wszelkiego działania.
A więc sukces. Wielkich pasji, zdyscyplinowanego aktorstwa i doskonałej oprawy plastycznej. Kameralny spektakl lokuje widza w klaustrofobicznej przestrzeni łączącej miejsce montażu filmów (trzy duże stoły, na nich szpule celuloidowej taśmy), biura i sali projekcyjnej. To mroczna jaskinia, w której zaszywają się bohaterowie, by mogli wypracować, zmontować ostateczną, wiarygodną, mocną artystycznie dla świata wersję swego życia...” – czytamy w portalu okiem-widza.blogspot.com. Czytaj więcej →
„Duży wpływ na odbiór spektaklu ma scenografia projektu Magdaleny Maciejewskiej. Porozrzucane taśmy filmowe, stare drewniane stoły, dopracowane kostiumy – to wszystko sprawia, że widz ma szansę poczuć się jak w prawdziwej wytwórni filmów z lat 20. XX wieku i choć na chwilę przenieść się w czasie” – zauważają autorzy portalu „Kultura do góry nogami”. Czytaj więcej →
„Fascynujące w sztuce Enquista jest to, że chociaż bohaterowie różnią się poglądami na sztukę i życie, zmagają się z tym samym problemem – nie wyjawię jakim. Nie dlatego, że wolę tradycyjny teatr od nowego. Nie chcę nikomu psuć oglądania fascynujących obrazów, wśród których są archiwalne kadry Woźnicy śmierci i magiczne sceny ze szpulami celuloidowej taśmy w niemym kinie. Kinie, w którym nie kipiało od emocji, ale za to nie mówiło się wszystkiego wprost” – konkluduje Jacek Cieślak w dzienniku „Rzeczpospolita”. Czytaj więcej → )
„Poruszający, mądry i świetnie zagrany spektakl, siedziałem wpatrzony i wsłuchany w Annę Seniuk, która w Twórcach Obrazów zagrała rolę po prostu – wielką. Znakomity początek sezonu w Narodowym i bardzo wysoko postawiona poprzeczka przed kolejnymi premierami” – stwierdza Rafał Turowski na swoim teatralnym blogu rafalturow.ski Czytaj więcej →
O kreacjach aktorskich:
„W rolę Selmy Lagerlof wciela się po mistrzowsku Anna Seniuk. Aktorka wybitna. O nieograniczonej skali talentu. Jest wielka. Grać może wszystko. Od dramatu poprzez komedię aż do farsy. Podziwiam ją od lat. Wciąż budzi zachwyt”. (Witold Sadowy, „portal e-teatr.pl” Czytaj więcej → )
„Spektakl wyreżyserowany przez Artura Urbańskiego w Teatrze Narodowym to absolutny koncert gry Anny Seniuk, która nadała swej postaci wręcz wymiar Bergmanowski. Z zapomnianej pisarki uczyniła postać charyzmatyczną, która wzbudza podziw i szacunek. Jest elegancka, uporządkowana, czasem wyniosła, ale za pozornym spokojem ukrywa dramat dzieciństwa naznaczonego alkoholizmem ojca oraz irracjonalnym poczuciem wstydu i winy. [...] Jej Selma Lagerlöf przeżywa głęboki ból istnienia, z dystansem i uśmiechem patrząc na świat. Pobłażliwie przygląda się młodej buntowniczce, prawdopodobnie dostrzega w niej cechy, których jej zazdrości, zachowania, na które nigdy sama nie mogła się zdobyć”. (Jan Bończa-Szabłowski, „Rzeczpospolita”. Czytaj więcej → )
„Wybitnej Annie Seniuk partneruje Marta Wągrocka, laureatka wielu nagród, obdarzona odświeżającą bezczelnością Mai Kleczewskiej w ICOIDI wg Larsa von Triera i wykonawczyni piosenek Marii Peszek ze spektaklu dyplomowego Wojciecha Kościelniaka. Jednocześnie Wągrocka, w przeciwieństwie do wielu rówieśników, potrafi odnaleźć się w klasycznym graniu i słychać wyraźnie, co mówi [...] Wągrocka gra ekspansywną i prowokującą młodą artystkę. Uosabia ona również sposób myślenia wielu dzisiejszych aktorów i reżyserów, którzy odnajdują się tylko w teatrze, któremu patronuje Krystian Lupa i jego uczniowie. Rola ma się mieszać z tym, co prywatne i boleśnie intymne, a najważniejsza jest szczerość”.
„Wągrocka gra z taką furią i energią, by można było się zastanawiać, czy nie skradnie Seniuk spektaklu. Ale Urbański znakomicie wyważył jego dramaturgię, równoważąc różniące się od siebie energie aktorek. Seniuk gra z lekka wyniosłą damę szwedzkiej literatury, wyrozumiałą dla porywów młodości. Tylko do czasu jednak. W pewnym momencie usadza młodą aktorkę krótką ripostą, mówiąc, że jest w głupi sposób spontaniczna. Siadając za drewnianym stołem, wyjmuje «drugie śniadanie», czyli piersiówkę, i rozpoczyna podlewany alkoholem znakomity monolog, w którym wielki dramat odsłania się w opowieści pozbawionej histerii”. (Jacek Cieślak, „Rzeczpospolita”. Czytaj więcej → )
„Anna Seniuk to największa perła tej sztuki. Nie ma sensu pisać tu o kunszcie, rzemiośle i doświadczeniu. To oczywiste. Uderzyło mnie coś innego. Jej Selma była niezwykle wyciszona, skoncentrowana, jakby chciała usłyszeć każdy dźwięk, każde słowo, które zostanie wypowiedziane. Najbardziej wstrząsająca była właśnie w tym słuchaniu, w tej uważności. Niepewna tego, co usłyszy. Nasłuchująca zbliżającej się, budzącej przerażenie prawdy. Gdy się głębiej zastanowić, na scenie Narodowego młoda aktorka Marta Wągrocka atakuje słowami Enquista Annę Seniuk, aktorkę odchodzącego pokolenia artystów, swoją profesorkę. Oskarża ją, że jej teatralny świat jest fałszywy i nie odpowiada gustom współczesnego widza, zagubionego w gąszczu alternatywnych rzeczywistości. Czy zatem klasyczny teatr, którego jednym z symboli jest teatralne pokolenie Seniuk, jest skazany na odejście? Przyznam, że w takim ujęciu rola Seniuk wydaje się jeszcze bardziej poruszająca”.
„Druga część to już eksplozja talentu Wągrockiej. Jego przejawem był znakomity aktorski timing i dojrzałość interpretacji. Jej Tora przechodziła drogę odwrotną do drogi Selmy. Była niczym otwarty małż, który wyczuwszy, że uwierające w środku ziarnko piasku nie pozwala jeszcze na wykształcenie perły, powoli zamyka się, by przeżyć cały proces czyli… życie. Jestem przekonany, że po drugiej części widz nie tylko polubił Torę, lecz ją pokochał. Za inteligencję emocjonalną, wrażliwość i pokorę, której się musiała od Selmy nauczyć”. (Tomasz Domagała, domagalasiekultury.blog.pl Czytaj więcej → )
„Przeciwwagą kobiecego punktu widzenia, dopełnieniem jasności kontekstu są mężczyźni w osobie reżysera filmowego, Victora Sjöströma (wiarygodny Piotr Grabowski) i eksperymentującego odważnie operatora, Juliusz Jaenzon (uroczy Marcin Przybylski). Z różnych perspektyw możemy spojrzeć na twórców obrazów. Ten sam problem każdy z bohaterów rozwiązuje na swój sposób. [...] ...ekstrakt do dalszej indywidualnej obróbki przez odbiorcę – widza, co pozwala mu z bliska obserwować dojrzałe, perfekcyjne aktorstwo Anny Seniuk i temperament, świeżość, intuicję, grę ciałem Marty Wągrockiej. Obie ważne, obie naturalne, swobodne, pewne w swoich rolach. Są dla siebie partnerkami, bratnimi duszami. Jak matka z córką, nauczycielka, mentorka z uczennicą, raczej wspomagają się niż walczą ze sobą o swoje racje. Wspólnie nieustępliwie dociekają, przeprowadzają wiwisekcje siebie. Panowie, jakby w gorsecie konwenansu, poprawności ról społecznych, dominacji patriarchatu, a priori narzucającego porządek świata, stanowią dopełnienie. Niezbędny kontrastujący, dramatyzujący walor w tej palecie barw scenicznych”. (okiem-widza.blogspot.com. Czytaj więcej → )